Tak, tak, wiem że już nie tylko maturzyści mają wakacje. Mimo to chciałabym jeszcze coś o szkole wspomnieć, mianowicie co w Liceum Ogólnokształcącym mnie rozczarowało - niekoniecznie w samej placówce ale w ogólnie pojętym okresie. Żeby nie było, że tylko narzekam, już niedługo pojawi się wpis o moich najlepszych 10 chwilach w LO!
Szybki outfit na okoliczność uczczenia ze znajomymi zakończenia LO! |
- W liceum zatraciłam swoje poczucie wspólnoty klasowej, bliskości. Co prawda idąc do wiejskiego gimnazjum, z ludźmi, których w większości znałam jeszcze z przedszkola, a później do miejskiego liceum ciężko byłoby nie odczuć przeskoku. Choć wiem, że tak świetna klasa jaką miałam w gimnazjum dwa razy się nie zdarza, to jednak zabrakło jedności i wspólnych chęci by jakoś zacieśnić więzy.
- Łudziłam się, iż jako że poszłam do Liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO być może odnajdę sport, który mi się spodoba. Tymczasem wszystko kręciło się wokół siatkówki i nordic walking, czego szczerze nie znoszę. Szkoda że nasza szkoła nawet nie miała piłek do ręcznej, a ja mając 19 lat nie mam żadnego pojęcia na temat tenisa (oprócz tego stołowego), ale wiadomo: głos większości decyduje, a ja ja przez 3 lata klasę miałam tą samą.
- Ludzie idąc do liceów wcale nie stają się nagle dojrzalsi niż w gimnazjum. Właściwie to miałam wrażenie, iż niektórzy cofnęli się mentalnie do przedszkola: foch i foszki, ploteczki, gierki, szeptanie na uszko i takie tam, niestety dalej widać nawet gdy osoba kończy to wymarzone 18 i podobno staje się dorosła, co niekoniecznie oznacza stanie się dojrzałym.
- Utarł się zwyczaj, że w naszym LO grzecznościowo zwracaliśmy się do nauczycieli profesorze (prawie jak w Hogwarcie). To urocze, ale chyba trochę na wyrost dla niektórych z grona pedagogicznego, czy też uwłaczające osobą, które faktycznie taki tytuł posiadają.
- Mam świadomość tego, ile tak naprawdę zmarnowałam czasu - niepotrzebnych godzin lekcyjnych na oglądanie filmów, słuchanie o koligacjach rodzinnych poetów czy czekanie aż skończy się prezentacja, której nikt nie słucha. Później tak naprawdę zaczęłam chodzić do szkoły wyłącznie w dni, gdy były ważne lekcje czy sprawdziany, a te zupełnie błahe omijałam.
- Ludzie (podobno humaniści!) mieli jakiś problem z czytanie lektur - marnowałam swój czas na lekcji słuchając streszczeń fabuł czy oglądając adaptacje lektur, które już czytałam, a inni nie, ale trzeba ich do matury uświadomić. Serio, nie jest to może jakieś dziwne w przypadku Potopu czy Nad Niemnem ale Kamizelka albo Pożegnanie z Marią?! W momencie gdy słyszę wypowiadane z dumą zdanie: Ja to w liceum żadnej lektury nie przeczytałam/przeczytałam, jeszcze bardziej umacnia mnie to w przekonaniu z trzeciego podpunktu.
A wy jak wspominacie swoje szkoły średnie? Co was rozczarowało?
Na sobie: Kurtka - Tally Weijl, Bluzka - Secondhand, Spódniczka - New Yorker, Buty - Converse, Torebka - H&M
Ja mogę śmiało powiedzieć, że liceum to były jedne z lepszych o ile nie najlepsze trzy szkolne lata w moim życiu. Naprawdę. Były oczywiście lepsze i gorsze dni jak wszędzie lekcje łaciny, które mi się do niczego nie przydały (byłam w klasie humanistycznej), ale nic nie zabierze mi tych cudownych wspomnień, a przede wszystkim przyjaźni, które trwają do dziś.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że tak wspominasz liceum ;) Bardzo często da się słyszeć, że to właśnie okres szkoły średniej jest najlepszym czasem szkolnym w życiu. Ja podobne doświadczenia wyniosłam z gimnazjum - no i oczywiście ludzi, którzy trwają przy mnie i mam nadzieję że trwać będą jak najdłużej :)
UsuńW liceum człowiek teoretycznie powinien być dojrzalszy niż na wcześniejszych etapach edukacji. Ja właśnie skończyłam czwarty rok studiów, ale nadal pamiętam ile się tam nauczyłam nie chodzi tylko o wiedzę z różnych przedmiotów, ale też życiową. Wkraczanie w nowe środowisko, sprostanie wymaganiom nowych nauczycieli, którzy Cię nie znają, przyzwyczajanie się do nowego podejścia do nauczania itd itp.
Usuń