W końcu udało mi się doczytać mój prezent gwiazdkowy. Długo mi to zajęło, oj długo. Książka jest przeciętna, ale czytało mi się lekko.
„Piekło na ziemi” – Stephenie Meyer – Tytuł dosyć tandetny, zniechęcało mnie również nazwisko autorki. Choć początek był nawet obiecujący, to później się zawiodłam. Meyer nie poprawiła sobie u mnie opinii w żadnym razie.
„Córka likwidatora” – Meg Cabot –Autorkę znam tylko z „Pamiętnika Księżniczki” i „Pośredniczki”. Zraziłam się do głównej bohaterki, której postawę odbieram, jakby całym czasem krzyczała: „Nie domyśliłeś się, że to wampir? Krwiopijcy to dla mnie codzienność!”
„Madison Avery i Żniwiarz Ciemności” – Kim Harrison – Opowiadanie jest wstępem do książki Pani Harrison „Umarli czasu nie liczą”, którą przeczytałam najpierw. Nie zawiodłam się, ani też niczym mnie nie zaskoczyło. Bez żadnych wielkich rewelacji.
„Bukiecik” – Lauren Myracle – Chyba najbardziej podobało mi się z całek książki. Tytułowy bukiecik jest tajemniczym przedmiotem, który skłania czytelnika do głębszego zastanowienia się.
„Superdziewczyny nie płaczą” – Michele Jaffe – Na początku opowiadanie wydało się bardzo dziwne. Odniosłam wrażenie, jakby autorka nie mogła zdecydować się o czym ma napisać.
Nie wiem czy komuś to się przyda, ale a nuż ;)