Kamienie na szaniec – Aleksander
Kamiński
Wydawnictwo:
Nasza
Księgarnia
Data
wydania:
2005
ISBN:
8310111177
Liczba
stron:
240
„Kamienie
na szaniec” nie są książką, po którą sięgnie przeciętny,
typowy nastolatek. Nie mają na celu rozbawić czytelnika, ale
uświadomić go jak wyglądała walka z okupantem w okrutnych czasach
II wojny światowej. Dodam jeszcze, że sądzę, iż ogromną głupotą
było usunięcie z podstawy programowej historii w gimnazjum, tematów
mówiących o tamtych wydarzeniach. Uświadommy sobie, że o wiele
więcej gimnazjalistów interesują czasy, które pamiętają jeszcze
ich pradziadkowie, niż przykładowo tematy typu: „Wieś i miasto w
okresie rozbicia dzielnicowego”. Jest to jednak wyłącznie moja
prywatna opinia, a na pocieszenie braku II wojny światowej w
podstawie programowej, pozostają nam takie oto lektury.
Alek,
Rudy i Zośka nie są postaciami wyimaginowanymi. Ich groby
znajdziemy na warszawskich Powązkach, a pamięć o nich przetrwała
na wiele sposobów. Szkoły nazywane są ich imionami, poświęca się
im wystawy, mówi się o nich w muzeach. „Kamienie na szaniec” to
pośmiertne oddanie im hołdu i ukazanie ich zasług w latach
1939-1943. I choć samego powstania warszawskiego nie dożyli, Polacy
zawdzięczają im naprawdę wiele.
Miałam
wiele okazji by czerpać wiedzę, na temat sytuacji ludzi
przebywających w obozach koncentracyjnych, a także poznawać dramat
eksterminacji żydów. Liczne spotkania z byłymi więźniami Auschwitz nie są mi obce, miałam również okazje ujrzeć spektakl
poświęcony działalności Korczaka w ostatnich latach jego życia.
Bliskie są mi także wspomnienia moich pradziadków z tamtego
okresu. Mój pradziad przed swą śmiercią spisał osobiste
wspomnienia, pozostawiając je nam, potomnym. Za jego przykładem poszła także jego żona. Moja druga prababcia była tylko dzieckiem
gdy wybuchła wojna, wciąż jednak opowiada mi jej i męża
wspomnienia gdy ją o to poproszę.
Nigdy
jednak nie zastanawiałam się jak wyglądała Warszawa, będąc w
samym centrum walki o wolność. Oczywiście, znałam najważniejsze
wydarzenia, odwiedziłam muzeum powstania warszawskiego, a jednak nie
myślałam o obywatelach Warszawy, nie mówiąc już o pojedynczych
jednostkach. „Kamienie na szaniec” pokazały mi to, o czym
historia zazwyczaj nie mówi. Ukazały mi głównie uczucia
przepełniające bohaterów, ich wszystkie rozterki i troski.
Pokazały jak bardzo zmienili się w czasie wojny i jak dorośli na
przestrzeni okupacji niemieckiej. Najbardziej zadziwiające było
jednak ich podejście do tamtych czasów. Pomimo trwającej walki,
wciąż patrzyli w przyszłość, martwili się o nią, planowali
ją i szczerze wierzyli w koniec wojny. Edukowali się i nie bali się
mówić głośno o swoich marzeniach. Zadziwiało mnie to za każdym
razem i napełniało respektem. Podziwiała również ich wytrwałość
i nieprzerwane dążenie do celu, które z każdym dniem wydawało
się umacniać. Rozwagi, staranności i poczucia odpowiedzialności
mógłby uczyć się od nich nie jeden z nas.
Wszystkie
cechy wymienione przeze mnie, mogłyby wskazywać na emanowaniem z
książki powagą, a byłby to spory błąd. Nie zapomniałam
licznych momentów, w który uśmiech sam cisnął mi się na usta
gdy czytałam zabawne anegdoty z życia bohaterów. Ale pamiętam
również o momentach smutku, które przeżywałam wraz z Alkiem,
Rudym i Zośką. I o dreszczach napięcia, które przechodziły mnie
podczas śledzenia ryzykownych akcji. Drastycznie rzuciło mi się w
oczy przejście pomiędzy okresem mniejszych, acz ważnych akcji,
takich jak malowanie znaków Polski Walczącej, a uczestniczenie w
akcjach, niekiedy zmuszających do zabicia oficerów niemieckich.
Wtedy uświadomiłam sobie jak ogromną presję i ciężar musiały
wywierać te sytuacje. Wieczny optymizm i stałe zaangażowanie
wydawało być się w tym momencie czymś zupełnie kontrowersyjnym.
A jednak, bohaterowie są dla nas wzorami odwagi, a przede wszystkim
patriotyzmu, który ujawnia się w każdym momencie ich życia. Nie
zapomnieli kim byli, nie zapomnieli do czego dążyli i nie
zapomnieli co jest dla nich ważne.
Jednak
książka „Kamienie na szaniec” nie jest prostą lekturą tylko
pod względem fabularnym lecz również stylistycznym. Język nie
jest stosunkowo dobrze znanym dzisiejszej młodzieży. Niemniej to
właśnie on dopełnia całokształtu utworu. Bardziej uciążliwym
faktem były dla mnie liczne pseudonimy, które pojawiały się
praktycznie co chwilę i niestety, szybko umykały z pamięci.
Ostatnim elementem, który chcę wymienić jako ten negatywny, jest
mieszanie autora zupełnie suchych faktów z pięknie opisanymi
wydarzeniami. Kamiński nie do końca odnalazł swój złoty w środek
w tym aspekcie i to on, był dla mnie nieco rażący. Dodam jeszcze,
że z całego serca polecam wydanie z 2005 roku, zawierające liczne
zdjęcia powiązane z bohaterami. Zdecydowanie pomagają one naszej
wyobraźni i napawały tym przekonaniem, że oni przeżyli to
wszystko naprawdę.
Uważam,
że „Kamienie na szaniec” to jedna z lepszych pozycji dobranych w
kanonie lektur szkolnych. Choć początkowo nie poraża szybkim
rozwojem akcji, to wciąga czytelnika z każdą kolejną stronom.
Jeśli będziecie mieć okazję, nie rezygnujcie z poznania tej
opowieści, bo to może właśnie w Alku, Rudym bądź Zośce
odnajdziecie swoich bohaterów i wzorce do naśladowania.
Warszawa, Powązki
Wrzesień 2012.
Czytałam, niestety z przymusu, więc miło jej nie wspominam :(
OdpowiedzUsuńTo wielka szkoda :( Ja również czytałam nie koniecznie z własnej woli bo to moja lektura, ale każdej z nich daje szansę i ostatnio zaczynam zauważać, że wiele z nich to książki naprawdę wartościowe.
UsuńWedług mnie jedna z lepszych i wartościowych lektur . Zawsze przy niej się wzruszałam, choć mimo to dobrze ją wspominam
OdpowiedzUsuń