Ponieważ ostatnimi czasy, chcąc, nie chcąc, musiałam przebrnąć przez fraszki i treny Jana Kochanowskiego, dzisiaj szybki post przedstawiający po jednym z nich. Choć renesansowy poeta zdecydowanie nie należy do moich ulubionych, to utwory, które tutaj przedstawię, bardzo przypadły mi do gustu.
79. O DOKTORZE HISZPANIE
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze,
Ani chce z nami doczekać wieczerze”.
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”
„Już po wieczerzy, pójdźmy do Hiszpana!”
„Ba, wierę, pójdźmy, ale nie bez dzbana”.
„Doktorze, puszczaj, towarzyszu miły!”
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły.
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”
„By jeno jedna” - doktor na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
„Trudny – powiada – mój rząd z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany”.
TREN XVII
Pańska ręka mię dotknęła,
Wszytkę mi radość odjęła:
Ledwie w sobie czuję duszę
I tę podobno dać muszę.
Lubo, wstając, gore jaśnie,
Lubo, padnąc, słońce gaśnie,
Mnie jednako serce boli,
A nigdy się nie utoli.
Oczu nigdy nie osuszę -
I tak wiecznie płakać muszę!
Muszę płakać! - O mój Boże,
Kto się przed Tobą skryć może?
Prózno morzem nie pływamy,
Prózno w bitwach nie bywamy:
Ugodzi nieszczęście wszędzie,
Choć podobieństwa nie będzie.
Wiodłem swój żywot tak skromnie,
Że ledwo kto wiedział o mnie,
A zazdrość i złe przygody
Nie miały mi w co dać szkody
Lecz Pan, który, gdzie tknąć, widzi
A z przestrogi ludzkiej szydzi,
Zadał mi raz tym znaczniejszy,
Czym-em już był bezpieczniejszy.
A rozum, który w swobodzie
Umiał mówić o przygodzie,
Dziś ledwie sam wie o sobie:
Tak mię podparł w mej chorobie.
Czasem by się chciał poprawić,
A mnie ciężkiej troski zbawić,
Ale gdy siedzę na wadze,
Żalu ruszyć nie ma władze.
Próżne to ludzkie wywody,
Żeby szkodą nie zwać szkody;
A kto się w nieszczęściu śmieje,
Ja bych tak rzekł, że szaleje.
Kto zaś na płacz lekkość wkłada,
Słyszę dobrze, co powiada;
Lecz się tym żal nie hamuje,
Owszem, więtszy przystępuje.
Bo, mając zranioną duszę,
Rad i nierad płakać muszę,
Co snać nie cześć, to ku szkodzie
I zelżywość serce bodzie.
Lekarstwo to, prze Bóg żywy,
Ciężkie na umysł troskliwy!
Kto przyjaciel zdrowia mego,
Wynajdzi co wolniejszego!
A ja zatym łzy niech leję,
Bom stracił wszystkę nadzieję,
By mię rozum miał ratować;
Bóg sam mocen to hamować.
(Według „Fraszki, Pieśni, Treny” Jan Kochanowski, Wydawnictwo Zielona Sowa)
Lubicie twórczość Jana Kochanowskiego? Maci jego ulubione utwory? A może wręcz przeciwnie? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz