POLCON 2014 - krótka relacja
Minął już ponad tydzień od zakończenia tegorocznego "Polconu" - Ogólnopolskiego Konwentu Miłośników Fantastyki. Korzystna dla mnie lokalizacja tegorocznej edycji w Bielsku-Białej, sprawiła że nie mogło mnie tam zabraknąć. Czwartkowym popołudniem wyruszyłam więc na podbój tegorocznej polskiej stolicy fantastyki.
Nie mogę zaprzeczyć, iż akredytacja przebiegła naprawdę sprawnie, bez zbędnych kolejek (mówię to jako osoba z zakupioną akretdytacją online, odbierającej ją w czwartek ok. 15, ale z tego co mi wiadomo, inni również nie mieli większych problemów).
Oprócz identyfikatora, mapki wraz z tabelą prelekcji, książeczki konwentowej, uczestnicy przybywający na wszystkie cztery dni otrzymali kupon o wartości 20 złotych na książki wydawnictwa Solaris (do wykorzystania na jednym ze stoisk), zakładkę na magnes i cały plik różnych ulotek.
Program obfitował w wiele interesujących i zróżnicowanych paneli, prelekcji i wykładów. Organizatorzy oprócz atrakcji zorganizowanych w salach Wyższej Szkole Administracji przygotowali także szereg innych rewelacji, w których uczestniczy mogli wziąć udział, poczynając od pokazów chemicznych, przez miasteczko rycerzy, pokazy kuglarskie aż po warsztaty tańca czy wampiriadę, umożliwiającą uczestnikom krwiodawstwo. Nie zabrakło przeróżnych stoisk przy których słychać było płacz portfeli - wiele z rzeczy do sprzedania było unikatowych, własnoręcznie robionych, przy których ciężko było przejść obojętnie. Uczestnikom umożliwiono zagrać w, chciało by się rzecz, historyczne już gry na starych konsolach i przetestować najświeższe nowinki. Dla zwolenników gier planszowych udostępnione było praktycznie całe drugie piętro i ogromny wybór tytułów.
Rozkład paneli obfitował w wiele interesujących punktów, także każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W czwartek odwiedziłam tylko jeden, za to dwugodzinny. Piątek rozpoczęłam od bardzo konkretnego panelu "Wszyscy Anglosasi Śródziemia, czyli I see what you did here Profesor Tolkien". Muszę przyznać że prowadząca naprawdę wiedziała o czym mówi i była świetnie przygotowana, co zaowocowało naprawdę udaną prelekcją. Jedną z wad konwentu, o której muszę wspomnieć były dość małe sale. Organizatorzy chyba nie przewidzieli tak wielu chętnych odnośnie niektórych paneli przez co zdecydowałam się wyjść w połowie panelu o Sherlocku Holmesie. Ścisk, tłok i duchota zdecydowanie odebrały mi całą przyjemność uczestnictwa. Muszę przyznać że bardzo zaskoczył mnie panel o "Europejskiej tytulaturze szlacheckiej". Bogaty w wiedzę, z nutką humoru i prowadzony w bardzo przystępny sposób. Prowadzący panelu, Mateusz Budziakowski, także w sobotę ubogacił program konwentu o prelekcję na temat herbów, na której również miałam okazję gościć. Oprócz tego w sobotę pokusiłam się na uczestnictwo w dwugodzinnym panelu o symbolice krwi, na którym można było chociażby usłyszeć pierwotną, tą nieco bardziej mroczną wersję "Czerwonego Kapturka". Co ciekawe, prelekcja "Narkotyki w kulturze" nie odbyła się a w jej miejsce pojawił się... panel o komediach azjatyckich.
Rozkład paneli obfitował w wiele interesujących punktów, także każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W czwartek odwiedziłam tylko jeden, za to dwugodzinny. Piątek rozpoczęłam od bardzo konkretnego panelu "Wszyscy Anglosasi Śródziemia, czyli I see what you did here Profesor Tolkien". Muszę przyznać że prowadząca naprawdę wiedziała o czym mówi i była świetnie przygotowana, co zaowocowało naprawdę udaną prelekcją. Jedną z wad konwentu, o której muszę wspomnieć były dość małe sale. Organizatorzy chyba nie przewidzieli tak wielu chętnych odnośnie niektórych paneli przez co zdecydowałam się wyjść w połowie panelu o Sherlocku Holmesie. Ścisk, tłok i duchota zdecydowanie odebrały mi całą przyjemność uczestnictwa. Muszę przyznać że bardzo zaskoczył mnie panel o "Europejskiej tytulaturze szlacheckiej". Bogaty w wiedzę, z nutką humoru i prowadzony w bardzo przystępny sposób. Prowadzący panelu, Mateusz Budziakowski, także w sobotę ubogacił program konwentu o prelekcję na temat herbów, na której również miałam okazję gościć. Oprócz tego w sobotę pokusiłam się na uczestnictwo w dwugodzinnym panelu o symbolice krwi, na którym można było chociażby usłyszeć pierwotną, tą nieco bardziej mroczną wersję "Czerwonego Kapturka". Co ciekawe, prelekcja "Narkotyki w kulturze" nie odbyła się a w jej miejsce pojawił się... panel o komediach azjatyckich.
Od lewej: Scathach, McAgens, Isadora i ja :) |
Muszę wspomnieć również o tym, że w sobotę na Polconie pojawiło się również kilku innych blogerów należących do grupy Śląskich Blogerów Książkowych. Były to Isadora, Scathach oraz McAgnes. Myślę, że każdy z reprezentowanej na Polconie grupy ŚBK spokojnie odnalazł się pośród fantastycznego rozgardiaszu. Nic tylko wypatrywać nas na innych konwentach.
Podsumowując, Polcon uważam za bardzo udany konwent. Dla mnie świetna odskocznia od konwentów mangowych. Mam nadzieję, iż Bielsko-Biała bądź inne pobliskie mi miejscowości staną się miejscami organizacji podobnych imprez, a tymczasem organizatorzy zapraszają na Polcon 2015 w Poznaniu i Polcon 2016 we Wrocławiu.
Od długiego czasu staram się trzymać postanowienia "czytaj to, co już masz, a nie kupuj na zapas". Co miałam jednak zrobić skoro w sierpniu co piątek w Ustroniu miejska biblioteka urządzała kiermasz używanej książki? Książka za złotówkę?! To musi być prawdziwa okazja!! Co z tego, że już czytałam, skoro tylko za 4 złote?! I tym sposobem...
WAKACYJNE STOSIKI
Od długiego czasu staram się trzymać postanowienia "czytaj to, co już masz, a nie kupuj na zapas". Co miałam jednak zrobić skoro w sierpniu co piątek w Ustroniu miejska biblioteka urządzała kiermasz używanej książki? Książka za złotówkę?! To musi być prawdziwa okazja!! Co z tego, że już czytałam, skoro tylko za 4 złote?! I tym sposobem...
Pierwsza od góry książka w drugim stosie jest dla odmiany zakupem z Polconu z wykorzystaniem wspomnianego dwudziestozłotowego kuponu.
HELLO SEPTEMBER
Niczym zadziwiającym będzie stwierdzenie, że tegoroczne wakacje trwały zdecydowanie za krótko, nawet pomimo tego, iż znalazłam zaskakująco dużo czasu na przeróżne rzeczy (może to zasługa zepsutego komputera przez 3/4 wakacji?!). Niepodważalnym kawałkiem przypominającym mi lato 2014 będzie Wiz Khalifa - The last. Ostatnie wakacje niepełnoletności dały mi wypocząć przed ciężkim rokiem szkolnym stawiającym mnie przed sporymi wyzwaniami (nie łudźmy się, że mówimy o szkole, raczej o egzaminie na prawo jazdy i wchodzącym w fazę 18-nastek roczniku '97 ;)).
Mówiąc na poważnie, czego spodziewam się po dobrze widniejącej już za oknem jesiennej porze? Przede wszystkim, postaram się odwiedzić Krakowskie Targi Książki jak i Katowickie Targi Książki. Oprócz tego liczę na choć trochę czasu na czytanie czegoś innego niż szkolne lektury. No i może jeszcze na złotą polską jesień żeby w któryś weekend zrobić imprezę w plenerze i zatęsknić za wakacjami?
Muzycznym akcentem podsumuję okres letni kawałkiem Ras Luty, który gościł na tegorocznym Mini Reggae Feście, czwartej edycji, w której uczestniczyłam.
Ja się jednak nie wybrałam na Polcon, choć do Bielska mam blisko. Mam nadzieję, że jednak częsciej będa w mojej okolicy tego typu wydarzenia. ;)
OdpowiedzUsuńNo to jak dobrze pójdzie, spotkamy się na TK :)
OdpowiedzUsuń