Krótka notka
sprawozdawczo-przemyśleniowa łączy te dwie imprezy, choć nie do
końca powinno się je porównywać. Chcę jednak wyróżnić pewne
aspekty, których może nie widziałabym tak jasno jeśli nie
przyrównanie do drugiego eventu.
Katowickie Targi Książki (20-22
września 2013) były pierwszą imprezą tego rodzaju, w której
miałam okazję wziąć udział. Spodek gościł licznych wystawców,
wydawnictwa, autorów, ale także blogerów. Grupa ŚląskichBlogerów Książkowcyh przeprowadziła panele „Blogowanie to
wyzwanie.” oraz „Czy
na pewno za darmo? Rola współpracy blogerów z wydawnictwami.”,
po
którym większość uczestników czuła niedosyt i miała kolejne
pytania do przedstawicieli wydawnictw. Czas nie był naszym
sprzymierzeńcem i upływał szybko w atmosferze zainteresowania
tematem, który nurtował niejednego z nas. Zorganizowane zostało
także szkolenie dla blogerów, tyczące się technicznego aspektu
blogowania – afiliacji
i marketingu wyszukiwarek.
Katowickie
Targi Książki okazały się bardzo przyjazne blogerom. Czas
niepoświęcony panelom, szkoleniom czy pogaduchom ze znajomymi,
spędziłam buszując między stoiskami, przeglądając,
przeszukując, przekopując się przez sterty książek. Choć
jechałam z nastawieniem absolutnego braku zakupów (wystarczająca
ilość książek czeka w kolejce na półkach), zostałam w pewnym
stopniu pokonana, powracając z trzema nowiutkimi egzemplarzami. Co
to za pozycje? Zostaną ukazane w najbliższym stosiku.
W
sobotnie późne popołudnie, w CityRock, zorganizowany został
blogerowy after. Dobre jedzenie, świetne towarzystwo, lekkie
rozmowy, dużo śmiechu były idealnym zwieńczeniem
tego dnia. Serdeczne pozdrowienia dla licznej afterowej ekipy!
Krakowskie
Targi Książki (24-17 października 2013) to największe książkowe
wydarzenie w Polsce. Liczbą znanych autorów, rozmachem, ofertą
najprawdopodobniej przebijają wszystkie pozostałe targi książek w
innych częściach Polski – dlatego też przyciągają one tak
liczną uwagę miłośników literatury. Bo
do miasta Kraka w tym czasie ciągną rzesze zapalonych czytelników.
Choć myślałam, że
do tłumów już nieco przywykłam, przez wszystkie konwenty,
koncerty i inne imprezy masowe, krakowskie targi książki to wyższy
level wtajemniczenia. Na szczęście, w przyszłym roku event ma
zostać zorganizowany w bardziej przestronnym miejscu, co powinno
choć trochę polepszyć sytuację ogromnych tłumów w przejściach
i braku przepływu powietrza. Czym są jednak takie drobne przeszkody
dla uczestników, którzy w dużej mierze popadli w euforie i
zachwyt, bo targi książki to długo wyczekiwany dzień w
kalendarzu.
Tym
razem udało trzymać mi się mojego postanowienia i kolokwialnie
mówiąc, nie wydać bezmyślnie pieniędzy o co bardzo łatwo na
targach książki. Powróciłam za to z innymi zdobyczami-
autografami. Udało mi się uciąć przyjemną pogawędkę z autorką
„Posiadłości”, Maggie Moon. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz
uda spotkać młodą pisarkę, z którą szybko znalazłam wspólny
język. Odpuściłam sobie postój w potężnej kolejce do Beaty
Pawlikowskiej, wybrałam się za to na spotkanie autorskie z Rutą
Sepetys. Amerykanka
litewskiego pochodzenia przedstawiła nam swoją drogę do zostania
pisarką, a także jak powstała książka „Szare śniegi Syberii”.
Po spotkaniu każdy z nas miał okazję zdobyć autograf, a także
zamienić kilka słów z aktorką. Muszę przyznać, że historia
jaką ma do opowiedzenia ta kobieta, jest niesamowita, zupełnie nie
koloryzując.
Tak
jak w przypadku katowickich, to i po krakowskich targach, w sobotnie
popołudnie blogerzy zorganizowali after – ja sama nie mogłam się
na nim zjawić, przez moje ograniczenia czasowe, ale niedosyt po
rozmowach ze spotkanymi blogerami na hali pozostał. Dlatego też,
liczę że w przyszłym roku będę miała okazję na spokojnie
zasiąść i nagadać się do woli z dawnymi znajomymi i tymi,
których jeszcze nie miałam okazji poznać.
Podsumowując,
targi książki to oczekiwane przez wiele osób książkowe
wydarzenie. Świetna okazja do spotkania ulubionych autorów,
zrobienia zakupów po okazyjnych cenach, zapoznania się z
wydawniczymi nowościami i poznania wielu interesujących osób.
Można mówić wiele o targach książki, ale to trzeba po prostu
przeżyć – i żywię nadzieję, że będę mieć jeszcze niejedną
taką okazję.
ja mieszkam na wsi w woj, Wielkopolskim, dlatego mam daleko na takie typu imprezy. A marzyłam, żeby w tym roku pojechać do Krakowa jednak nie wyszło.
OdpowiedzUsuńByłam na obydwu imprezach, każda inna, każda ma swoje plusy i minusy, z żadnej bym nie zrezygnowała.
OdpowiedzUsuń