Śląscy Blogerzy Książkowi niejednokrotnie pokazywali wam swoje biblioteczki. Dzisiaj zabierają was w zupełnie inne miejsce - do swoich kuchni. Posty w tym miesiącu są nieco zróżnicowane, od pokazania zrealizowanych przepisów występujących w książkach, przez przegląd powieści z kulinarnymi motywami aż do rankingu ulubionych książek kucharskich. Ponoć przez żołądek do serca, a w końcu jedzenie to nie tylko codzienność ale swojego rodzaju przyjemność.
Bardzo rzadko korzystam z książek kucharskich. Uczę się głównie w praktyce od mojej mamy z wieloletnim stażem szefa kuchni, wykorzystuje przepisy od znajomych czy z internetu, bardzo często z tumblra. Ale jeśli już z książki kucharskiej korzystam jest to "Gotowanie: zdrowo, tanio, smacznie" Alberta Zaberta. I to nie bez przyczyny.
Najbardziej cenię sobie w książce to, że przeznaczona jest zarówno dla osób początkujących, jak i tych nieco bardziej obeznanych w gotowaniu. Znajdziemy tu bardzo proste porady i przepisy (jak ugotować jajko czy jajecznice) do tych bardziej skomplikowanych i wymagających. Książka ukazuje różne wariacje dań i pokazuje jak mała zmiana może wpłynąć na całą potrawę. To bardzo zachęca do eksperymentowania i łączenia różnych smaków, później nawet bez pomocy książki.
Książka nie jest wyłącznie zbiorem przepisów. Udziela także porad w zakresie: zakupów, wyposażenia kuchni, doboru przypraw/ziół, przechowywania żywności czy metod siekania. Dla osób obeznanych w kuchni część ta z pewnością okaże się zbędna, jednak dla mnie jest równie interesująca co same przepisy i już niejednokrotnie rozwiewała moje wątpliwości.
Całość jest ubogacona zdjęciami, zazwyczaj ponumerowanymi z odnośnikami w tekście. Przepisy są przejrzyste, niejednokrotnie wypunktowane, z pogrubionymi ważnymi treściami. Dla mnie to ogromna zaleta, bo najbardziej chyba nie cierpię zbitki tekstu, w którym od razu gubię się po chwilowym oderwaniu wzroku.
Myślę, że książka to świetny pierwszy przewodnik w tajnikach jakie skrywa sztuka gotowania. To świetny pomocnik, zachęcający do dalszego własnego odkrywania. Nawet jej duży format ma zalety - strony same się nie zamykają a korzystanie z niej jest naprawdę poręczne.
- Lifestyle
- Literatura
- Filmy i seriale
- Podróże
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
czwartek, 17 kwietnia 2014
LITERATURA. Pamiętniki Wamprów. Księga pierwsza: Przebudzenie. Walka. Szał - Lisa Jane Smith - Opinia
„Pamiętniki Wampirów. Księga pierwsza: Przebudzenie. Walka.
Szał” – Lisa Jane Smith
Tłumaczenie: Jaczewska Edyta, Kittel Maja
Tytuł oryginału: The Awakening. The Struggle. The Fury
Seria/cykl wydawniczy: Pamiętniki Wampirów tom 1
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 7 stycznia 2010
ISBN: 9788324135691
Liczba stron: 512
Tytuł
„Pamiętniki Wampirów” jest mi dobrze znany od dłuższego czasu i to nie tylko ze
słyszenia. Chociaż zazwyczaj staram się wpierw zapoznać z książką, a później z
jej filmową adaptacją, niejednokrotnie jest zupełnie na odwrót. Tak było w
przypadku „Władcy pierścieni”, „Zmierzchu” czy „Dumy i uprzedzenia” oraz
jeszcze co najmniej kilku tytuów – w tym historii Eleny i braci Salvatore.
Dlatego też ciężko jest mi mówić, że przedstawiam opinię obiektywną. Patrzę
bowiem na książkę przez pryzmat serialu, co nie wpływa korzystnie na jej ocenę.
Elena
wiedzie życie jak typowa, przeciętna nastolatka. Los zgotował dla niej zarówno
ciężkie chwile, ale też i momenty dobre – piękna i popularna wiedzie udane
nastoletnie życie w małym miasteczku. Do czasu pojawienia się Stefano, który
zmienia rzeczywistość otaczającą Elenę o sto osiemdziesiąt stopni i wciąga w
niebezpieczną grę toczącą się miedzy nim, a jego bratem. Ale czy aby na pewno
to właśnie Damon jest największym niebezpieczeństwem?
Lisa
Jane Smith stworzyła bardzo prostą historię. Stara się ubogacić główny wątek,
drobnymi epizodami, które tak właściwie stanowią największą akcję i nadają jej
tempo. Już od początku historia jaką raczy czytelnika, wydawała mi się
nierealna. Nie ma tu na myśli realności w sensie rzeczywistości, ale realności
pod względem fantastyczny. Cała opowieść jest dla mnie nieco wymuszona i
przerysowana. Najbardziej uwydatniają to kreacje postaci. Ciężko mówić tu o
chociażby odrobinie przeciętności – są ludzie niesamowici i ci zupełnie nic nie
warci, a jeśli występuje ktoś przeciętny to zazwyczaj jest to mało znacząca postać.
Trudno jest wymagać przeciętności od bohaterów będących wampirami, ale mówię
tutaj o całej reszcie postaci. Elena, główna bohaterka, najzwyczajniej w
świecie jest niemiłosiernie irytująca. Nad wyraz pewna siebie, o wysokim, by
nie rzec, za wysokim mniemaniu traci rozum i odchodzi od zmysłów, dla chłopaka
praktycznie jej obcego. Idąc dalej, jej przyjaciółki pełnią tutaj rolę postaci
mało co istotnych – mają tylko udzielać rad Elenie, martwić się o Elenę, mówić
o Elenie, działać z Eleną, wszystko robić dla Eleny. A myślę, że postacie te
mają ogromny potencjał, którego autorka zupełnie nie wykorzystała. Żywię nadzieję,
że chociaż w następnych tomach nieco namieszają. Damon i Stefano, na mój gust,
dobrze wypadają na tle innych bohaterów. To właśnie oni powinni być nieco
przerysowani, jak osoby, których nie spotyka się na co dzień. Dla kogoś
mającego styczność z chociażby niewielką ilością wampirów w innych książkach,
nie wypadną zaskakująco czy oryginalnie, ale nie mogę mówić tutaj o pełnym
rozczarowaniu. Może to zwyczajnie moja słabość do obrazowania jakichkolwiek
relacji między rodzeństwem, która tutaj jest bardzo starannie przedstawiona,
zarówno ta w przeszłości, jak i ta rozwijająca się na przestrzeni powieści. W
sumie, jest to jedne z aspektów historii, który naprawdę mnie
usatysfakcjonował. Opisy jakie serwuje autorka są mało zapadające w pamięć,
brak im lekkości. Ciężko jest mi mówić to o ich wpływie na klimat powieści, bo
najzwyczajniej klimatu tego nie odczułam. Wszystkie wydarzenia mające budować
napięcie prowadzące do spektakularnego finału, do mnie nie trafiają. Książka
jest przewidywalna, bez względu na znajomość serialu czy jej brak, nie
zaskakuje. Po wymianie tych wszystkich wad można by wnioskować, że lektura
zupełnie mnie nie zadowoliła. Mimo to nie uważam czasu poświęconego książce za
zmarnowany. Czytało się zaskakująco szybko i chociaż nie jest to porażająca
historia, jest lekka i w poszczególnych fragmentach przyjemna. Mogłam też
ujrzeć różnice pomiędzy serialem a pierwowzorem, które nawiasem mówiąc są
ogromne.
Prawdopodobnie
przy braku znajomości serialowej adaptacji tego tytułu, ocena książki byłaby
bardziej łaskawa, z przymknięciem oka na niektóre niedociągnięcia. Ale serial
ukazał jak wiele Lisa Jane Smith mogła stworzyć w swoich książkach, czego za
brakło. Jest to pierwszy tom serii „Pamiętników Wampirów” i z pewnością sięgnę
po kolejne – by przekonać się czy autorka wykorzystała ich potencjał.
niedziela, 13 kwietnia 2014
LITERATURA. Strrraszna historia: „To okropne średniowiecze” - Terry Deary oraz „Leonardo da Vinci i jego super mózg” – Michael Cox - Opinia
„To okropne średniowiecze” - Terry Deary oraz „Leonardo
da Vinci i jego super mózg” – Michael Cox
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Tytuł oryginału: Measly Middle Ages
Seria/cykl wydawniczy: Strrraszna historia
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 1998 (data przybliżona)
ISBN: 83-7123-737-5
Liczba stron: 127
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Tytuł oryginału: Leonardo da Vinci and his super-brain
Seria/cykl wydawniczy: Strrraszna historia
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2006 (data przybliżona)
ISBN: 8323788804
Liczba stron: 175
Seria „Strrraszna historia”
należy do książek, które chętnie czytałam zarówno jako dziecko, czytam teraz w
wieku nastoletnim i myślę, że mogę spokojnie powiedzieć, czytać będę już jako
dorosła. Historia, moje ogromne zamiłowanie, otacza mnie na co dzień.
Oczywiście w szkole, w czasie wolnym, ale też na wakacjach czy chociażby
randkach. Także wraz z lubym postanowiliśmy pożyczyć sobie nasze tomy „Strrrasznej
historii”, w zawrotnej liczbie dwóch, by oderwać się od poważnych zagadnień
historycznych i zaserwować sobie dawkę dobrego humoru, nawet przy dobrze
znanych nam faktach czy postaciach.
Cyk
ma w sobie swój urok – charakterystyczną formą przyciąga uwagę. Książki nie są
liczne w strony i uważam, że są świetną opcją do zainteresowania dzieci
historią – bo przyznaję, czytając „To okropne średniowiecze” czy „Leonardo da
Vinci i jego supermózg” znów poczułam się jak dziecko. Są genialne w swojej
prostocie przekazywania informacji w ciekawy, zabawnych sposób. Oczywiście,
mają być głównie zachętą – myślę, że należy powstrzymać się od opierania swojej
wiedzy tylko na tej serii książek. Jednym z najistotniejszych dla mnie faktów
jest to, że książki nie są ciągiem zlanego tekstu, tylko posiadają o wiele
bogatszą formę. Liczne ilustracje, jakieś listy, upozorowane fragmenty gazet,
quizy i inne podobne bajery sprawiają, że nie sposób się przy książce nudzić.
Bo nawet jeśli uważasz, że średniowiecze za niesamowicie nużącą epokę, Terry
Deary pokaże ci jej dotychczas mało znane strony. Leonarda da Vinciego
kojarzysz tylko z „Mona Lisą” czy „Damą z gronostajem”? Michael Cox ukazuje
znacznie więcej jego talentów czy projektów i ma świętą racje mówiąc o „supermózgu”.
Książki mają bawić i pokazać, że historia nie musi być nudna – jeśli tylko
spojrzysz na dawne czasy z odpowiedniej strony. Rzecz jasna, jeśli zna się historię
nieco lepiej niż przeciętnie można uznać, że niektóre tematy potraktowane są
nieco po łebkach. Ale to zupełnie wystarczy, a może wręcz zachęci do szukania
kolejnych informacji na własną rękę. Myślę zatem, że nieistotne jaką wiedze
posiadasz otwierając książkę, ale to jak ją odbierzesz. Czy poszerzy twoje
horyzonty, zainteresuje, rozbawi.
W
mojej skromnej biblioteczce z cyklu „Strrraszna historia” posiadam egzemplarze
takie jak „Ci paskudni Aztekowie” oraz „Dramatyczne wybryki Williama Szekspira”.
Do tej ostatniej wracam ze szczególną przyjemnością i całkiem często –
zazwyczaj nie w całości ale do ulubionych fragmentów. Mogę przyznać, że seria
jest dla mnie pewnego rodzaju lekarstwem na momenty zwątpienia, gdy mam dość
nauki i pytam siebie ”Co ja robię na rozszerzeniu z historii?!” – sięgam po
dobrą dawkę lekkiego humoru jaką serwują twórcy „Strrrasznej historii” i znów
mogę się nią cieszyć.
sobota, 5 kwietnia 2014
LITERATURA. Wieczna księżniczka - Philippa Gregory - Opinia
Wieczna
księżniczka – Philippa Gregory
Autor: Philippa
Gregory
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Tytuł oryginału: The Constant Princess
Seria/cykl wydawniczy: Cykl Tudorowski tom 1
Wydawnictwo: Książnica, Katowice
Data wydania: 2010 (data przybliżona)
ISBN: 978-83-245-7884-9
Liczba stron: 552
To, ile tak
naprawdę wiemy o historycznych postaciach to znikome szczątki
pełnej układanki. Znamy fakty i wydarzenia, ewentualne przyczyny i
skutki. Podejrzewamy motywy i pobudki. Nigdy jednak nie możemy
otrzymać całej prawdy, bo nigdy w pełni nie poznamy charakteru,
odczuć i myśli danej osoby. Nawet przy okazji pisania dzienników
czy pamiętników pozostaje pewne ziarnko niepewności. Philippa
Gregory zmieniła mój sposób postrzegania Katarzyny Aragońskiej. Z
słabej, niepotrafiącej utrzymać własnej pozycji przerodziła się
w dumną i walczącą o swoje władczynię. I nie ważne, która z
tych wersji jest historycznie prawdziwa. Ważne, że dzięki autorce
mogłam nauczyć się pewnego rodzaju zrozumienia dla innych.
Catalina Aragońska
to córka jednych z najbardziej wpływowych monarchów swoich czasów
– Ferdynanda Aragońskiego i Izabeli Kastylijskiej. Wiedziona swoim
przeznaczenia trafia ze słonecznej Hiszpanii do pochmurnej Anglii,
gdzie zmierzyć się będzie musiała również z oziębłością
ludzkich serc. Nowa ojczyzna staje się miejscem nadziei, rozczarowań
ale i radości.
„Wieczna
księżniczka” jest drugą książką Philippy Gregory na jaką
miałam okazję trafić, a tym samym drugą dobrze znaną mi
historią, która niejednokrotnie mnie zaskoczyła. Odczuwam, że
najważniejszym aspektem książki autorki nie są wydarzenia, a cała
reszta detali tworzących powieść. Najbardziej interesujące stają
się dla mnie kreacje bohaterów, którzy na przestrzeni kartek
zmieniają się poprzez wpływ innych osób, zaistniałe wydarzenia
czy też własne doświadczenia. Na pierwszym miejscu stawiam tutaj
naszą tytułową księżniczkę, która na oczach czytelnika
przeradza się z bezradnej młódki, w dojrzałą, pewną swoich
decyzji kobietę. Pisarka stosuje ciekawy zabieg zmiany narracji,
przez co wydarzenia poznajemy zazwyczaj z perspektywy
trzecioosobowej, a przemyślenia i refleksje Katarzyny z jej własnego
punktu widzenia. Myślę jednak, że poniektóre opisy stawały się
dla mnie za długie, tym samym zwalniając wartkość akcji. Przy tak
dużej ilości stron, sądzę że powieść nie ucierpiałaby na
uszczupleniu niektórych zobrazowań. Nawet jeśli autorka daje się
ponieść fantazji niekoniecznie trzymając się kurczowo faktów
historycznych, tworząc świetną opowieść można wybaczyć drobne
nieścisłości. Podoba mi się przedstawione w książce podejście
do odmiennych nacji, w rodzaju pewnego kontrastu. Widzimy podejście
zarówno Anglików, Hiszpanów oraz Maurów, w których wyraźnie
można odnotować znaczące różnice. Henryk VIII, mający znaczenie
kluczowe w historii Katarzyny Aragońskiej, w powieści Philippy
Gregory zdaję się schodzić na drugi plan, co ukazuje wydarzenia z
nowego, świeżego punktu widzenia rozsądnej władczyni, która
stopniowo zaczyna grać pierwsze skrzypce na angielskim dworze.
Po kolejnym
spotkaniu z twórczością Philppy Gregory mogę stwierdzić, że z
pewnością sięgnę po kolejne tomy tworzące cykl tudorowski oraz
inne powieści autorki. Pisarka wydaje się świetnie czuć w
klimatach dworskich intryg, szeleszczących sukni i ogromnych
angielskich pałacach i kreuje znane historie w zupełnie nowe,
dotychczas niezauważone losy tworzone przez szereg detali
otaczających bohaterów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)