Image Map
Image Map

sobota, 18 listopada 2017

Planszówki! - ulubione i polecane

Gry planszowe przeżywają zasłużone odrodzenie. I bardzo dobrze! To świetny sposób na spędzenie wspólnie czasu ze znajomymi lub rodziną, albo okazja do nawiązania nowych znajomości przy rozegranej partii na planszówkowym evencie. Dzisiaj, trochę w ramach Świątecznego Przewodnika Zakupowego o plaszówkach, które lubię i polecam.




Na imprezę

Party time - prawdziwy hit, który od ponad roku nam się nie znudził. Rozrusza każde towarzystwo i przełamie wszystkie lody. Myślę, że nawet osoby niebędące fanami gier planszowych, z tej pozycji będą zadowolone.

Doodle - nie do końca gra planszowa, ale bardzo zabawna, idealna na ten stan, kiedy nie ma się siły na nic bardziej wymagającego. Tylko uwaga, można się łatwo pokłócić o to czy ktoś oszukiwał!

5 sekund - nic nie działa tak jak presja czasu! Dodajcie do tego jakieś karne zadania, a kilka godziny imprezy przeleci jak kwadrans. 

Ego - gra dla dociekliwych, którzy chcieliby nieco bardziej poznać swoich kompanów, albo zobaczyć ile o nich wiedzą. Bez niesmacznych i niekomfortowych pytań, które mogłyby zepsuć atmosferę!

Przebiegłe wielbłądy - kto by przypuszczał, że wyścigi wielbłądów mogą dostarczyć tyle emocji? Poprzez dynamiczną rozgrywkę i dużą losowość gra jest mocno absorbująca, a jednocześnie nie wymaga długich taktycznych rozmyślań

Na dłuższe posiedzenie

Talisman: Magia i Miecz - klasyk, który pamiętam z dzieciństwa (jak ja to wtedy ogarniałam?), do którego powróciliśmy po latach. Grać można naprawdę godzinami, dopóki któryś z pozostałych graczy nie zacznie się spieszyć po Koronę Władzy. Gra nie nudzi się szybko, a nawet jeśli, to twórcy zadbali o odpowiednią ilość dodatków, które urozmaiciłby rozgrywkę

Gra o Tron - jeszcze nie do końca ją rozgryzłam, ale zawsze rozgrywka sprawia mi dużo frajdy - szczególnie jeśli gram Starkami. Może rozwinąć się bardzo szybko, ale jeśli traficie na przeciwników (bądź sojuszników) rozważających swój ruch bardzo uważnie...




Żeby się nie pozabijać

Splendor - każdy sobie coś tam zbiera i nawet jeśli podbierze innemu graczowi upatrzoną kartę, to łatwo można wykombinować inny ruch. Szansa na to, że skończymy grę wciąż jako dobrzy znajomi jest więc wysoka.

Ticket to ride - jasne, czasem zdarzy się zająć komuś trasę, ale na ogół każdy gra dla siebie zajmując się swoimi biletami (przynajmniej na początku). Szczególnie przy małej ilości graczy, miejsca na mapie jest wystarczająco, żeby nie wchodzić sobie w paradę. Z tym że czasami właśnie to czyni grę emocjonującą.

Siedem cudów świata - do czasu podsumowania gry gramy właściwie tylko na swoich sąsiadów, dlatego też ilość osób, z którymi możecie się pozabijać wzajemnie podczas rozgrywki jest ograniczona. Poza tym, jest bardzo wiele sposobów na wygranie więc droga ofensywna nie jest znowu tak często wybierana.

Dla pokoleń

Pan tu nie stał - i w ogóle wszystkie gry oscylujące wokół tematu PRLu. Zazwyczaj oprócz przyjemnej rozgrywki dołączone są żywe opowieści z tamtych czasów, których słuchać uwielbiam.



Jakie planszówki dodalibyście do tego zestawienia? Jest jeszcze całe mnóstwo tych, które chciałabym wypróbować: Small Word, Carcassonne, Alchemicy, Cyklades. I dacie znać, czy może ktoś z waszych bliskich znajdzie w tym roku pod choinką jakąś grę planszową

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz