Image Map
Image Map

wtorek, 21 listopada 2017

Czarnogóra #3 - Podgorica i Jezioro Szkoderskie

Pokazywałam wam już naszą wyprawę do Budvy, Cetinje i Njegusi, a także do Starego Baru, przyszedł czas na kolejne atrakcje, które czekały na nas w Czarnogórze: stolicę państwa - Podgoricę, a także rejs po Jeziorze Szkoderskim. Miło wrócić do tych bajecznych chwil, gdy za oknem pada pierwszy śnieg. 






Podgorica jest największym miastem Czarnogóry. Łatwo uświadomić sobie niewielkość tego państwa, gdyż ich stolica równa się mniej więcej obszarowi i liczbie ludności Bielska-Białej. Dlatego też to chyba jedna z najprzyjemniejszych stolic do życia jakie widziałam! Spokojna, niezatłoczona, z dużą ilością zieleni. 



Nazwa miasta, na nasze podgórka, wzięła się od jednego z okolicznych wzgórz. Przez stolicę przepływają również dwie rzeki: Moraca i Rybnica, która korzystnie wpływają na ukształtowanie miejskiego terenu - wszystko to wygląda po prostu ładnie. 


Stolica państwa została przeniesiona z Cetinje, o którym już pisałam, do Podgoricy w 1946 roku. Od czasów rzymskich aż do nam współczesnych miasto to nosiło takie nazwy jak: Birziminium, Dolcea, Ribnica, Titograd. 




Z pewnością będąc w Czarnogórze warto zobaczyć Sobór Zmartwychwstania Pańskiego, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Budowana przez dwadzieścia lat cerkiew zachwyca swoją architekturą i wystrojem - szczególnie podobała mi się mozaika na podłodze, przedstawiająca scenę załadunku zwierząt na arkę Noego, a także niesamowity żyrandol, który trochę skojarzył mi się... z intro do Gry o Tron.



Warto po Podgoricy również pospacerować - przejść się obok mostu milenijnego czy pochodzić po ruinach twierdzy osmańskiej. Właśnie tam nazbieraliśmy trochę ziół rosnących dziko pośród pozostałości fortecy z XV wieku - między innymi anyż, oregano czy tymianek.Właśnie przy okazji takiego spaceru wstąpiliśmy także do niewielkiego meczetu w starej części miasta, a była to moja pierwsza w życiu wizyta w muzułmańskiej świątyni. 



Drugim punktem tego dnia, bardziej relaksacyjnym, był rejs po Jeziorze Szkoderskim i wypoczynek na jednej z plaż. Uwierzcie mi, że była to jedna z najlepszych atrakcji całej wycieczki. Obłędne, obłędne widoki, zapierające dech w piersiach, tak że nie wiadomo gdzie patrzeć, lekkie kołysane łajby, rozwiane włosy i degustacja rakiji, wina, sera koziego i miodu. Myślę, że mogłabym spędzić tak cały dzień, chociaż te kilka godzin na statku przeleciało w okamgnieniu. 





O ile pływać po jeziorze polecam, to już w jeziorze niekoniecznie - jezioro jest dosyć mętne i zaglonione, a nie tak daleko jest piękny, czysty, ciepły Adriatyk. Miło było jednak wypocząć na małej, odludnej plaży, gdzie oprócz naszej wycieczki  nie było żadnych turystów. Poniektórzy z naszych współtowarzyszy turnusu zdecydowali się na serwowanego na plaży węgorza i pstrąga z Jeziora Szkoderskiego. Zachwalany był równie mocno karp, ale w dzień naszej wizyty go nie serwowano. 





Jezioro Szkoderskie jest największym jeziorem na Półwyspie Bałkańskim. 2/3 jeziora leżą w Czarnogórze a 1/3 w Albanii. Powierzchnia jeziora zależna jest od pór roku i gdy w lecie sięga około 350 metrów kwadratowych, to w okresie zimowym jest to aż 550. Przy odrobinie szczęścia (którego my najwidoczniej nie mieliśmy) można ujrzeć żyjące tutaj pelikany. Jak się dowiedziałam również podczas rejsu, w jeziorze żyją węgorze, które pokonują ogromną trasę do Morza Sargassowego (!), aby tam złożyć ikrę.





Już na zakończenie tego pełnego w wrażenia dnia, zatrzymaliśmy się w bardzo urokliwym miasteczku  Virpazar, aby wejść na niedawno odnowioną twierdzę na wzgórzu, z której rozciągają się przepiękne widoki na jezioro. Było to idealne zakończenie wyczerpującego, ale bardzo udanego dnia. 





Został nam już ostatni post z relacji z Czarnogóry, ale za to nie mniej interesujący, a może nawet bardziej - cudowny rejs po Boce Kotorskiej. Już teraz was zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz