„Dziewczyna w Mieście Aniołów” – Cathy Yardley
Książka autorstwa Cathy Yardley trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo i w żadnym stopniu wcześniej o niej nie słyszałam ani nie planowałam jej przeczytać. Coś jednak przyciągnęło mnie w tytule i opisie książki, więc z chęcią zabrałam się za lekturę. Muszę przyznać, że oczekiwania wobec powieści miałam całkiem spore. Czy je spełniła? Niekoniecznie.
Sara Walter postanowiła przenieść się do Los Angeles ze względu na swojego narzeczonego Benjamina. Wydawało by się całkiem bajecznie, duże miasto, nowe horyzonty, wspólne mieszkanie z przyszłym mężem. Jednak jak to zazwyczaj bywa, los często płata figle, a chłopak Sary gra na zwłokę. Rozzłoszczona dziewczyna zrywa z Benjaminem, ostatecznie zostaje bez pracy i zupełnie nie wiedząc, co ma robić dalej.
Jeśli mam być szczera, jak dla mnie, fabuła tej książki nieco kuleje. Autorka nie wykorzystała całego potencjału wielkiego Los Angeles, przedstawiając je jako miasto, w którym można jedynie chodzić do klubów. Sama powieść jest nieco przewidywalna. Zakończenie, które miało być prawdopodobnie największym zaskoczeniem dla czytelnika, mi w dużej mierze udało się przewidzieć. Mimo wszystkich wad książkę czytało się mi naprawdę szybko i przyjemnie, a język jakim była napisana bardzo mi odpowiadał.
W pewnym stopniu dużą zaletą są także różnorodni bohaterowie jaki przedstawia nam autorka. Jest ich bowiem całkiem sporo, a każdy z nich ma swój ciekawych charakter. Widać, że pisarka nie potraktowała tego po łebkach tylko zrobiła kawał dobrej roboty. W pamięci utkwił mi na pewno Taylor, który wydał mi się bardzo optymistyczną postacią i z chęcią czytałam fragmenty, w których występował. Za to najbardziej irytującą postacią była dla mnie sama główna bohaterka. Z przykrością stwierdzam, że w moich oczach postać została przedstawiona jak ostatnia życiowa sierota, która sama nic nie potrafi zrobić. Przyznaję, że z całego serca nie cierpię tego typu bohaterów. Śledząc dalsze losy Sary sama nie wiedziałam, czy mam śmiać się czy płakać.
Nie sądzę bym jeszcze kiedykolwiek chciała przypomnieć sobie te lekturę i mam duże wątpliwości co do jej polecania. Nie jest to nic wybitnego, ale też nie mówię, że nie można spędzić kilku przyjemnych godzin z lekką opowieścią. Jeśli mamcie jednak ciekawsze pozycje w stosiku do przeczytania, to „Dziewczynę w Mieście Aniołów” możecie odłożyć na daleką przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz