Do trzeciej edycji Wyzwania Minimalistki przystąpiłam nieco później niż samo wyzwanie zakładało i tym samym później je zakończyłam. Moje wyzywanie trwało od 9 do 30 stycznia, w czym dwa spośród trzech tygodni przechorowałam. Tym samym, nie udało mi się zrealizować wszystkich, wyznaczonych sobie podpunktów. Mimo to, z efektów jestem niezmiernie zadowolona!
TUTAJ możecie zapoznać się z moją listą do zrealizowania w trakcie Wyzwania Minimalistki, a TUTAJ odsyłam was do bloga autorki całego zamieszania
TUTAJ możecie zapoznać się z moją listą do zrealizowania w trakcie Wyzwania Minimalistki, a TUTAJ odsyłam was do bloga autorki całego zamieszania
W podsumowaniu, chciałabym poruszyć tylko kilka spośród wszystkich podpunktów, których realizacja wiązała się z naprawdę widocznymi zmianami.
Oczywiście, jednym z najbardziej znaczących jest postanowienie o nie paleniu, którego tak naprawdę trzymam się od 2 stycznia. Podpunkt udało mi się spełnić i dalej w nim trwam. Moje odczucia względem rzucania fajek są diametralnie różne - niekiedy zupełnie o tym zapominam, innym zaś razem jestem bardzo rozdrażniona. Najważniejszym jednak dla mnie jest to, że sama potrafię sobie pokazać, że chcieć to móc, a każdy kolejny dzień może stanowić małe zwycięstwo.
Wiele spośród moich podpunktów na liście odnosiło się do moich relacji z najbliższymi i w większości z nich się wywiązałam. Zorganizowałam najcudowniejsze 19 urodziny w gronie moich najlepszych przyjaciółek, które co prawda przypłaciłam chorobą, ale było warto. Wybrałam się na spotkanie klasowe, gdzie poczułam to jakże przyjemne uczucie podobne do tego, gdy wracasz do domu po długiej podróży i wita cię od dawna niewidziana rodzina. Własnoręcznie przygotowałam również malutki prezencik dla mojego mężczyzny i zaserwowałam mu kolację z daniem, które ugotowałam po raz pierwszy. A także, wysiliłam się na bardziej osobiste prezenty z okazji Dni Babci i Dziadka, niż kwiaty. Nie udało mi się spędzić wieczoru w męskim gronie moich przyjaciół, głównie przez trzymającą się mnie chorobę, jednak mam nadzieję, że zbliżające się ferie pozwolą nadrobić mi ten podpunkt.
Najbardziej zadowolona jestem jednak ze zmotywowania się by po raz pierwszy wybrać się na jogę. Po jednym treningu ciężko jest napisać coś więcej o moich wrażeniach, ale z pewnością nie był to trening ostatni. Oprócz tego skupiłam się również na codziennej pielęgnacji, choć muszę jeszcze dopracować/zmienić listę kosmetyków, których do tego używam. Ze względu na trzymające się mnie przeziębienie, wykonanie badań profilaktycznych wciąż musiało być przesuwane w czasie. Podpunkt ten zrealizuję najprawdopodobniej dopiero w przyszłym tygodniu, za to udało mi się codziennie kontrolować swoją wagę i ważyć się.
Jeśli chodzi o zmiany wprowadzone w otaczającej mnie przestrzeni, są to podpunkty, z których jestem najbardziej zadowolona. Wprowadziłam zasadę inbox zero co niedzielę. Wystawiłam tyle rzeczy na sprzedaż, ile pozwalał mi OLX i kilka sprzedałam (zajrzyjcie, może coś wam wpadnie w oko KLIK). Zrobiłam ostrą selekcję ubrań po domu i zostawiłam tylko kilka sztuk odzieży, w których lubię chodzić plus kilka rzeczy do prac ogródkowych, których serio po zimie nie mogę się już doczekać.
W strefie podpunktów odnoszących się do spraw szkolnych, nie jestem do końca zadowolona z realizacji. Być może dlatego, że jeśli chodzi o naukę zawsze czuję niedosyt i nigdy nie mam wystarczającej ilości czasu, żeby zrobić coś tak, bym sama nie mogła doczepić się do mojego wykonania. Mimo wszystko przeczytałam wszystkie zaległe lektury, z tym że nie dokończyłam Mistrza i Małgorzaty, bowiem czytać musiałam już bieżące: Medaliony i Inny świat. Nie skończyłam jeszcze mojej pracy zaliczeniowej na przyrodę, ale coś niecoś już zdążyłam zrobić, więc jestem na dobrej drodze by spokojnie zmieścić się z czasem. Spokojnie zdążyłam również ogarnąć wszystkie aspekty związane ze studniówką, na której bawiłam się iście szampańsko.
Najtrudniejszym jednak w Wyzwaniu Minimalistki okazał się być podpunkt Częściej o coś prosić. Ciężko jest tak po prostu zrezygnować z natury Zosi-Samosi i świadomie zwracać się o pomoc, gdy naprawdę jej potrzebujemy. A bo przecież nie będę innym zawracać głowy, przecież jakoś sama dam radę. Moment, w którym uświadamiasz sobie, że sama nie dasz rady, jest trudny. Trudny, ale do przejścia, kiedy są wokół ludzie, którym zależy by cię wesprzeć - w codziennych troskach i w naprawdę ciężkich chwilach.
Wyzwanie Minimalistki pozwoliło mi na zredukowanie ilości śmieci, jakie są w moim życiu. Nie tylko śmieci pod względem otaczającej mnie przestrzeni, a pozbywam się teraz niepotrzebnych przedmiotów, ubrań, kosmetyków, gadżetów etc. na potęgę. Wyzwanie Minimalistki pozwoliło mi na to by pozbyć się spośród tych trzech tygodni śmieciowych momentów, kiedy nie mam siły, nie daje rady, nie chce mi się i zastąpić je oczyszczaniem ciała, ducha i przestrzeni, zajęciom samorozwojowymi czy czasem spędzonym z ludźmi, na których mi zależy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz