Image Map
Image Map

niedziela, 29 października 2017

PODRÓŻE: Czarnogóra #2 - Bar, Stary Bar i kanion rzeki Moracza

Pierwszą część relacji z naszych wakacji w Czarnogórze możecie zobaczyć tutaj. Poprzednio pokazałam wam Cetinje, Njegusi i Budvę, dzisiaj natomiast zabieram was do Starego Baru, opowiem nieco o Barze, który był naszym punktem wypadowym i o przeprawie przez kanion rzeki Moraczy.





Bar, chociaż jest niewielką miejscowością na południu Czarnogóry, stanowi największy port morski kraju, a także jest końcową stacją niesamowitej trasy kolejowej Belgrad - Bar. Oprócz tego, miejscowość przecina Magistrala Adriatycka i chociaż to główny kurort riwiery barskiej, to miejscowość, której można wiele zarzucić. O tym jednak, co w Czarnogórze zaskoczyło mnie pozytywnie i negatywnie, chciałabym napisać kiedy indziej, myślę że teraz ograniczę się do wspomnienia, że nie wybrałabym ponownie Baru na miejsce docelowe w Czrnogórze. Postawiłabym na wspomnianą w poprzednim poście Budvę, albo leżące niedaleko Baru Sutomore.

Dzikie koty i psy są na każdym kroku
Tak jak i na każdym kroku możecie kupić figi

Bar nie oferuje zbyt wielu atrakcji, ale muszę przyznać że woda w Adriatyku była nawet jak na wrzesień bardzo ciepła i (w przeciwieństwie do plaży) czysta. Krótkim deptakiem morskim można dotrzeć do portu, a po drodze zahaczyć o pałac króla Mikołaja. Oprócz tego w Barze obejrzeć można także zupełnie odbiegającą od krajobrazu cerkwie, a nieco dalej, konkatedrę. Na miejskim targu można skusić na zakup świeżych owoców, chociaż figi znajdziecie prawdopodobnie na każdym kroku.

Nasza ulica
Najczęściej wybierane przez nas miejsce na plaży

Jadąc z Baru do Starego Baru warto zahaczyć o miejsce, w którym rośnie potężna i wiekowa oliwka. Specjaliści oceniają jej wiek na około 2500 lat. Pod samą oliwką mieszkają, nie tak już stare, ale bardzo urocze żółwie, których w Czarnogórze ponoć jest pełno. Jeśli zastanawiacie się, co warto z Czarnogóry przywieźć, to na pewno będzie to porządna oliwa z oliwek.




 Według przesądu starą oliwkę należy obejść dookoła trzy razy. Po raz pierwszy, by zapewnić sobie zdrowie. Drugi, aby zapewnić sobie pomyślność. I trzeci, aby pozyskać szczęście w miłości. Może coś jest w mocy starej oliwki, bowiem przed wyjazdem na naszą wycieczkę padał gęsto deszcz, tymczasem gdy oliwkę opuszczaliśmy, wychodziło gorące słońce. Nie zrażajcie się więc początkową niekorzystną pogodną, która jednak we wrześniu może się już przydarzyć.




Docelowym punktem wycieczki tego dnia był Stary Bar. Trafił nam się przewodnik, którego ambicją było prawdopodobnie przekazać nam historię całego świata i chociaż nie można odmówić mu potężnej wiedzy, byliśmy już konkretnie zmęczeni po drugiej godzinie słuchania opowieści w prażącym słońcu. Postanowiliśmy więc pozwiedzać ruiny oddalając się od grupy.




Chce wam przekazać tylko kilka informacji odnośnie Starego Baru, ponieważ miejsce to z pewnością jest fascynujące. Stary Bar nazywany jest bałkańskimi Pompejami i chociaż nie zalała go lawa, masywy górskie otaczające osadę robią niesamowite wrażenie. Został założony prawdopodobnie już w VI wieku przez Rzymian, aczkolwiek ruiny, które możemy podziwiać powstały najprawdopodobniej w wieku XI. O jego randze może świadczyć to, iż konkurował ze średniowiecznym Dubrownikiem.


Prawdopodobny plan Starego Baru
Panorama z murów Starego Baru. W oddali widać port w Barze


W połowie XV wieku Stary Bar został zdobyty przez Wenecjan, a sto lat później trafił w ręce Imperium Osmańskiego. Ostatecznie, Czarnogóra zdobyła to historyczne miasto pod koniec XIX wieku. Współczesny wygląd tego wiekowego miasta został podyktowany trzęsieniem ziemi, które nawiedziło Czarnogórę w 1979 roku. Wspominaliśmy już o nim przy okazji relacji z Budvy.



Pomimo zniszczeń spowodowanych trzęsieniem ziemi, w Starym Barze wciąż można odnaleźć świadectwa wszystkich kultur, które przez wieki rządziły tym miastem. To z pewnością miejsce warte odwiedzenia i bardzo interesujący punkt na turystycznej mapie Czarnogóry.



Chociaż Stary Bar przyciąga sporą grupę turystów, jak na Czarnogórę, nie widać tutaj oszałamiających prac konserwatorskich czy renowatorskich. Ruiny są nieco zaniedbane, nie do końca wiadomo gdzie można chodzić, a gdzie nie i chociaż takie zagubienie się w bałkańskim wiekowym  mieście ma swoje uroki, myślę że na dłuższą metę może zabytkom zaszkodzić.






Na koniec tej drugiej relacji z Czarnogóry chciałabym jeszcze wspomnieć, dlaczego uznaję wyższość przejazdu do Czarnogóry nad przelotem. Otóż zarówno jadąc do Czarnogóry (do Baru) jak i wracając, mijaliśmy mnóstwo niesamowitych miejsc. Jednym z nich jest z pewności kanion rzeki Moracza, który dosłownie zapiera dech w piersiach.


Oprócz tego po drodze zwiedziliśmy jeszcze Monaster Moraca, który uwierzcie, naprawdę warto odwiedzić. Mam tylko mało zachęcające zdjęcie z zewnątrz (w środku obowiązywał zakaz robienia zdjęć), ale zobaczcie chociażby tutaj, co można tam znaleźć. Najstarsze freski we wnętrzu świątyni pochodzą z około 1250 roku.




Pamiętajcie, Czarnogóra to nie tylko Adriatyk, jakieś tam państewko za Chorwacją. To przepiękne góry i widoki, którymi obdarowała nas matka natura. Naprawdę warto je zobaczyć. W następnym poście opowiem wam nieco o naszej wyprawie do stolicy Czarnogóry, a także bajecznym rejsie po Jeziorze Szkoderskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz