Image Map
Image Map

piątek, 28 grudnia 2012

LITERATURA. Tajemnica gwiazdkowego puddingu - Agata Christie - Opinia


Tajemnica gwiazdkowego puddingu – Agata Christie







Autor: Agata Christie
Tłumaczenie: Krystyna Bockenheim
Tytuł oryginału: The Adventure of the Christmas Pudding
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: październik 2010
ISBN: 978-83-245-8975-3
Liczba stron: 259










         Pomimo iż książka została przeze mnie wybrana w kategorii „Powieść z motywem Świąt Bożego Narodzenia” w grudniowej trójce e-pik, tylko pierwsze opowiadanie z tego zbioru nawiązywało do tematu. Nie stwarzało to dla mnie jednak żadnej przeszkody, a wręcz jeszcze bardziej zachęcało. Bowiem, choć nie czytam ich zbyt często, zbiory opowiadań są przeze mnie niezmiernie upodobane. Jedyną przeszkodą będzie dla mnie dość istotna kwestia – jak poprawnie wyrazić swą opinię o tak krótkim utworze?

         W 259 stronach autorka zmieściła aż sześć opowiadań, w tym pięć ze znanym detektywem Herkulesem Poirotem i ostatnie z Jane Marple. Choć z błyskotliwym Belgiem zdarzyło się mi spotkać w kryminale „Zerwane zaręczyny”, nie zapisał się on w mej pamięci. Mogłam więc potraktować opowiadanie Agaty Christie jako moje pierwsze spotkanie z najbardziej znanymi detektywami jej powieści.

         „Tajemnica gwiazdkowego puddingu” ukazuje nam, wydawać by się mogło oklepany pomysł w innowacyjnym wydaniu. Kradzież drogocennego rubinu mogłaby zostać przyjęta przez czytelników ze znużeniem przez powielanie tematu, jednak czy kiedykolwiek autorka pozwoliła odbiorcy na nudę? Świetne tło dla tekstu stanowią tradycyjne, angielskie Święta Bożego Narodzenia. Nie miałam wcześniej okazji poczytać czy też obejrzeć jak wyglądają one na Wyspach, zarówno współcześnie jak i w przeszłości, więc był to aspekt, który z pewnością przyciągnął moją uwagę. Jedne, co mogę zarzucić autorce, to nienaturalna reakcja bohaterów w jednej ze scen, by nie zdradzić jednak fabuły, pozostawiam waszemu osądowi i przypuszczeniom, o którym fragmencie mówię.

          „Zagadka hiszpańskiej skrzyni” zaskoczyła mnie swoją licznością bohaterów, w całkiem krótkiej formie utworu. O ile w „Tajemnicy gwiazdkowego puddingu” można jeszcze było domyślić się rozwiązanie zagadki, w drugim serwowanym nam opowiadaniu, wyjaśnienie było nadzwyczaj niespodziewane. Wprawdzie Herkules Poirot nie przypadł mi do gustu, śledzenie jego toku myślenia było intrygujące. Dodam jeszcze, że ciekawym rozwiązaniem było nawiązanie do „Ottela” Shakespeare'a.

         „Popychadło”, jakkolwiek jest najdłuższym opowiadanie z tego zbioru, nie mogłoby zostać przez mnie nazwanym najlepszym. Godnymi uwagi są zastanawiające postacie, w szczególności lady Astwell, która zdecydowanie zdobyła moją sympatię. Niekonwencjonalna metoda przesłuchania ewentualnego podejrzanego poprzez hipnozę także spotkała się z moją aprobatą. Wniosła nieco świeżości w tradycyjnym zdobywaniu informacji. Również przedstawienie toku śledztwa, które dla biernego obserwatora mogłoby wyglądać nieco niedbale, zaciekawiło i przykuło moją uwagę.

         „Dwadzieścia cztery kosy” to najkrótsze, liczące zaledwie 19 stron opowiadanie. Nie zapadło mi głęboko w pamięci, acz był to ciekawy pomysł na kryminał. W pewnym stopniu ukazał, że pozornie nic nie znaczące fakty razem mogą stworzyć brutalną tajemnice. Krótki, treściwy utwór, mający w pewnym stopniu swój klimat. I choć zapewne za kilka dni o nim zapomnę, to chyba opowiadanie z całej szóstki, przy którym najmilej spędziłam czas. Niepozorność nie oznacza więc znudzenia.

         „Sen” przedstawił nam kolejny błyskotliwy pomysł na morderstwo. To przy nim zaczęłam zastawiać się czy spodziewając się zaskoczenia jak to zwyczajnie bywa w przypadku tworów pani Christie, wiąż możemy nazywać je zaskakującymi. Brzmi niesamowicie abstrakcyjnie i ze skruchą przyznam, że podczas czytania bardziej interesowało mnie udzielenie sobie odpowiedzi niż sama fabuła. Opowiadanie się skończyło, a ja dalej głowię się nad czymś, co jak często bywa, sama sobie skomplikowałam.

         „Szaleństwo Greenshawa” było miłym odpoczynkiem po pięciu opowiadaniach z udziałem Herkulesa Poirota. Przyznam jednak, że utwór zostawił pewien niedosyt, przez fakt, iż Jane Marple było tu niesłychanie niewiele, a główną role odgrywali pozostali bohaterowie. Fabuła jednak na tym nie ucierpiała, a samo opowiadanie godnie zakończyło ten zbiór.

          Choć z powieściami Agaty Christie mam niewielką styczność, nigdy nie jestem zawiedziona czy też rozczarowana. Miło raz na jakiś czas sięgnąć po jakiś kryminał, dlatego nie tylko „Tajemnice gwiazdkowego puddingu” lecz całą twórczość autorki, polecam osobą, które niekoniecznie nazwą kryminały swym ulubionym gatunkiem literackim.




Książka przeczytana w ramach wyzwania grudniowej trójki e-pik. 

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że zarówno tytuł jak i detektyw Herkules Poirot był mi dotąd nie znany. I choć rzadko sięgam po książki z tego gatunku, to jednak te kilka opowiadań zaciekawiło mnie bardzo ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. lubie zbiory krótkich opowiadań chociaż mało ich przeczytałam :D
    Tej autorki jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agaty Christie nie czytałam już od tak dawna! Muszę to nadrobić, tym bardziej, że narobiłaś mi na nią "smaka". Koniecznie muszę sięgnąć po któryś z nieczytanych jeszcze przeze mnie kryminałów jej autorstwa. Ale tą świąteczny tytuł chyba będzie musiał poczekać do przyszłych świąt :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. I pomyslec ze nie czytalam nic tej autorki jeszcze.... Musze tozmienic chyba:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń