Image Map
Image Map

środa, 25 maja 2016

LITERATURA: Kwiat wisielców - Margit Sandemo - Opinia





Tytuł: Kwiat wisielców
Autor: Margit Sandemo
Seria: Saga o Ludziach Lodu - Tom 16
Wydawnictwo: Axel Springer Polska
Tłumaczenie: Anna Marciniakówna
Tytuł oryginału: Galgeblomsten
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
ISBN: 9788375580488
Liczba stron: 237








Przy ostatniej recenzji jednej z części Sagi o Ludziach Lodu, wspominałam że cała seria zdaje się być podzieloną na historie miłosne, mniej lub bardziej dramatyczne, fantastyczne przygody z nutką detektywistyczną oraz tułaczki. Ale, ale! W tej całej plątaninie nie możemy zapomnieć o najważniejszym - motywie dziedzictwa rodu, które niekiedy popycha członków rodziny do czynów szalonych. 





Gorąca krew Ludzi Lodu zawsze mieszała szyki naszym bohaterom. Niekiedy ratowała ich z opresji, innym zaś razem w nie wpędzała. A krew Ingrid Lind z pewnością jest gorąca. Czy wyprawa do Lodowej Doliny, małej ojczyzny rodu, przyniesie jej więcej korzyści czy też kłopotów? Szczególnie, że młodej kobiecie towarzyszyć będą obciążony dziedzictwem upiorny Ulvhedin i spokojny Dan. 

Po tylu przeczytanych już tomach serii, towarzyszeniu bohaterom kolejnych pokoleń, myślę o Lodowej Dolinie ze swoistą nostalgią. To jak powrót po latach do miejsca, w którym niegdyś bywało się na co dzień, miejsca z którym wiążą się wspomnienia. Autora serwuje nam tom, który nasuwa skojarzenia i wspomnienia z pierwszymi tomami serii. Niestety, tamte tomy już nie wrócą, a czytelnikowi pozostaje cieszyć się całkiem barwną, nieco szaloną, opowieścią o trójce krewniaków. Ingrid, chociaż zdaje się być szablonową kobietą rodu jakie kreuje Sandemo (po  Sol, Cecylii czy Villemo), wprowadza do powieści nieco świeżości. Po ostatnich męskich przeżyciach w Ostatnim rycerzu czy Wietrze od wschodu, szalona kobietka z błyskiem w oku to miła odmiana. Tym samym można wybaczyć jej przejawianą niekiedy infantylność czy brak pomyślunku. Ulvhedin zyskał moją sympatię już znacznie wcześniej, a do Dana mam ambiwalentny stosunek. Stworzyli razem paczkę na wskroś niedobraną a jednak sympatyczną. Bardzo podobała mi się historia, którą stworzyli wspólnie zupełnie różni bohaterowie i chętnie sięgnęłabym po kolejne tomy, których fabuła opiera się na kooperacji kilku członków rodu, a nie tylko opowiada historię jednego z nich. 

Kwiat wisielców czytało mi się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Po tym tomie jestem gotowa na kolejne perypetie Ludzi Lodu jakie autorka nam zaserwuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz