Został mi już ostatni post z relacją z wyprawy do Czarnogóry. Ostatni, ale nie mniej zachwycający. Zabieram was dzisiaj na cudowny rejs po Boce Kotorskiej, jeśli natomiast chcecie odwiedzić Budvę, Stary Bar czy Jezioro Szkoderskie to zapraszam do poprzednich wpisów.
Żywiłam głębokie obawy, że nasz całodniowy, mocno wyczekiwany rejs po Boce Kotorskiej może się nie odbić. Może Adriatyckie początkiem września było nieco niespokojne, a nocne sztormy owocowały groźnymi falami utrzymującymi się przez cały następny dzień. Cóż to by była za strata! Rejs ten, w jeden z ostatnich dni naszej wycieczki, był niesamowitą atrakcją.
Na podbój wybrzeża wyruszyliśmy z miasta Tiviat, niewielką motorówką z której łapaliśmy prażące promienie słoneczne i orzeźwiającą morską bryzę. Nazwa Boka pochodzi od włoskiego słowa bocca, czyli usta - a to za sprawą kształtu zatoki.
Pierwszym naszym celem była plaża Żanjic, na granicy zatoki a otwartego morza, z której mogliśmy podziwiać trzy twierdze, w tym jedną z nich już na linii brzegowej Chorwacji. Sama morska przeprawa zapierała dech w piersiach, a widok na wpół wypalonych wzgórz robił ogromne wrażenie. Warto też wspomnieć, że Boka Kotorska była miejscem, w którym mieściła się przytań dla jugosławskich łodzi podwodnych - do jednej z nich udało nam się wpłynąć.
Jednym z najlepszych punktów tego dnia była wizyta w mieście Herceg Novi, do którego popłynęliśmy z Żanjic. Nazywane jest miastem kwiatów, słońca i schodów i żadne z tych określeń nie jest bezpodstawne - a już na pewno nie miast schodów. Warto jednak się zmęczyć i obejrzeć słoneczny kurort, nie tylko z portowej promenady, ale i w głębi, pośród stromych uliczek.
Piękna architektura, palmy, cyprysy, drzewa cytrusowe i lazurowe morze. Nic dziwnego, że Herceg Novi jest trzecim najczęściej odwiedzanym po Kotorze i Budvie miastem w Czarnogórze. Niesamowity widok rozpościera się z XVI/XVII-wiecznej twierdzy Kanli kuli. Nazwę twierdzy możemy tłumaczyć jako Krwawa wieża, a to za sprawą mieszczącego się tu niegdyś więzienia. Muszę jednak zaznaczyć, że wizyta w twierdzy była bardzo przyjemna.
Oprócz tego w Herceg Novi widzieliśmy również kościół św. Hieronima, kościół św. Leopolda, a także cerkiew św. Michała Archanioła. Warto pospacerować wąskimi uliczkami i odwiedzić trzy place Starego Miasta i rozejrzeć się po urokliwej promenadzie.
Kolejnym punktem naszego programu była wyspa Matki Boskiej na Skale. Jest to sztucznie powstała wyspa, którą usypano po tajemniczych wydarzeniach. Według legendy, znaleziony w tym miejscu na skale obraz Matki Boskiej, przywieziony do pobliskiego Perastu, w niewiadomy sposób powracał właśnie na skały, skąd go zabrano.
Na wyspie można zwiedzić kościół, a także mieszczące się przy nim muzeum. Uważam, że jest to jednak zbędny punkt na podróżniczej mapie - maleńka wyspa jest oblegana przez turystów, panuje taki tłok, że ciężko jest się cieszyć zwiedzaniem. Zamiast tego proponuję odwiedzić Perast, który my podziwialiśmy tylko z łodzi.
Ostatnim, ale nie miej imponującym przystankiem był Kotor. To chyba najpopularniejszy kierunek w Czarnogórze, mocno oblegany przez turystów, z pewnością jednak mniej zatłoczony niż niejedno nadmorskie miasto w Chorwacji czy we Włoszech.
Kotor jest pełen interesujących zabytków, na które warto zwrócić uwagę. Nikt jednak nie może pozostać obojętny na widok pnący się wzdłuż stromego zbocza góry monumentalnych murów chroniących miasto. Jest to jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie.
Swoją historią sięga czasów Ilirów, którzy w III wieku mieli tu swoją osadę. Najpiękniejsze zabytki przetrwały zarówno szmat czasu, jak i różne panowania, a także trzęsienia ziemi. Nie starczyło nam już ani czasu, ani siły, że po miejskich murach się powspinać, ale nie odmówiliśmy sobie spaceru po starówce, by nacieszyć się świetnie zachowaną średniowieczną architekturą. Liczne kościoły, place, pałace wrysowane w miejski gąszcz i niesamowity klimat - dajcie się urzec Kotorowi!
Warto jeszcze wspomnieć, że miasto zostało wpisane w 1979 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ja byłam Kotorem mocno zachwycona i przede wszystkim zaskoczona widokiem miejskich murów.
Naprawdę, serdecznie polecam podobny rejs po Adriatyku. We wcześniejszych wpisach wspominałam już, że górskie widoki, jakie dane było mi zobaczyć w Czarnogórze, były czymś niesamowitym i żadne zdjęcie, ani opisy nie oddadzą tego, co czułam patrząc na tę monumentalność natury. A jakby tego było mało, Czarnogóra urzekła mnie też swoimi wiekowymi, nadmorskimi kurortami.
To już ostatni wpis z relacją z wyprawy do Czarnogóry. Planuję jeszcze jeden, poświęcony temu, co w Czarnogórze mnie zaskoczyło, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, a także z kilkoma wskazówkami, co z Czarnogóry warto przywieźć. Czarnogóra to raczej mało popularne miejsce turystyczne, więc jeśli jeszcze nie braliście jej pod uwagę w swoich podróżniczych planach, koniecznie to przemyślcie. Takiej wyprawy szybko się nie zapomina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz