Jednym z ulubionych powiedzeń mojej polonistki są ponoć słowa zasłyszane na jednej z wielu konferencji dotyczącej nowej matury z języka polskiego - "Kto nie czyta, ten matury nie zda". Chociaż kilku moich znajomych stanowi zaprzeczenie tej tezy, jestem zdania, iż strzeżonego Pan Bóg strzeże. Czytam więc wytrwale lektury, te przyjemne i te, przy których zastanawiam się, co ja w ogóle robię na profilu społeczno-prawnym.
Nie da ukryć się, iż znajomość streszczeń niejednokrotnie nie jest satysfakcjonująca i nie może stanowić filaru naszej polonistycznej wiedzy. Większość z moich rówieśników, zniechęcona nieprzystępnym językiem czy brakiem akcji rezygnuje z pełnej lektury na rzecz streszczeń na kilka stron. Jak więc poradzić sobie z nieprzyjemną lekturą, z którą mimo wszystko musimy się zapoznać?
Ogólnie rzecz ujmując, w wielu kwestiach klasyfikuję siebie jako tradycjonalistkę. Odnoszę to również do jakże nowoczesnych technologii jak audiobooki czy ebooki i preferuję tradycyjną książkę. Przychodzi jednak w życiu czas, kiedy zdajemy sobie sprawę, iż takież oto wynalazki mogą znacznie ułatwić nam życie. W końcu potrzeba to matka wynalazku.
W przeproszeniu się z ciężkimi lekturami znacznie pomogły mi audiobooki. Dzięki słuchaniu treści podczas innych czynności, takich jak sprzątanie czy poranne ogarnianie się, poznawałam bezboleśnie kolejne rozdziały "Potopu", "Lalki" czy "Ludzi bezdomnych". Zabieg ten pozwolił mi uniknąć wrażenia, iż marnuję czas na zupełnie nieinteresującą mnie książkę. Jednocześnie, mogę poszczycić się na chwilę obecną wiedzą większą na temat treści danej książki niż przeciętny czytelnik streszczenia. Co więcej, w trakcie odsłuchiwania książki, warto mniej więcej śledzić przebieg treści w książce, odwracać kolejne kartki co kilka minut, by orientować się, gdzie poszczególne fragmenty możemy znaleźć, czy zaznaczać interesujące nas kwestie. Bezproblemowe poruszanie się po kartach lektury to bardzo przydatna umiejętność na języku polskim, która może również pomóc nam zaoszczędzić cenne minuty podczas odrabiania zadań domowych.
Myślę, że maturę można zdać nie tylko czytając, ale i słuchając. Audiobook to dobry sposób do ominięcia nieprzyjemnego tekstu, a jednocześnie miła metoda do zapoznania się z nim. Kilka olśniewających porad na koniec:
- Nie sprawdza się podczas liczenia matmy. Jeśli coś ma z tego być, słuchaj lektury tylko podczas czynności nie wymagających głębszego skupienia.
- Nie dasz rady przy dedlajnie. Nie przesłuchasz "Potopu" w pięć dni. Większość lektorów nigdzie się nie śpieszy i czyta powieści spokojnym tempem.
- Nie daj się zmylić nazwą na youtube. Większość audiobooków ma zupełnie pomieszaną numerację części, czy też nie ma jej w ogóle, dlatego dobrze jest też śledzić treść w książce.
Wracam do czytania "Wesela" - tak, tym razem czytam. Już za rok matura, którą mam nadzieję, zdam bez problemu.
Jakoś nie przypominam sobie, żeby było tak wiele audiobooków na rynku w czasach, kiedy ja zdawałam maturę. Zazdroszczę Ci trochę tego udogodnienia, bo ja dopiero od niedawna przekonuję się do audiobooków - tyle, że biorę się za lektury przyjemne, a nie "obowiązkowe". Choć gwoli ścisłości muszę dodać, że nigdy nie miałam problemu z czytaniem lektur i w przeciwieństwie do większości uczniów nie uznawałam tego za mordęgę ;-). Pamiętam jedynie, że miałam na jakichś płytach takie ogólne omówienia i streszczenia książek i uruchamiałam je sobie na wieży przed snem :D. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMordęga, nie mordęga, przeczytać trzeba, a w końcu zdecydowałam iż lepiej posłuchać lektury w trakcie półgodzinnego sprzątania by potem pół godzinki poczytać jakąś wybraną przez siebie książkę ;) A opracowania to już normalnie czytam :D
Usuń