Autor: Margit Sandemo
Cykl: Saga o Ludziach Lodu Tom 12
Tłumaczenie: Anna Marciniakówna
Tytuł oryginału: Feber i blodet
Wydawnictwo: Axel Springer Polska
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
ISBN: 9788360717554
Liczba stron: 237
Chociaż tytuł powieści idealnie oddaje mój aktualny stan, gorączka, która ogarnia główną bohaterkę książki to zupełnie inna sytuacja. Jej gorączki z pewnością nie uleczy domowy rosół i kilka dni spędzonych w ciepłym łóżku...
Młoda Villemo przeszła już wystarczająco wiele w okresie zaledwie kilku lat. Los szykuje dla niej w zanadrzu jednak jeszcze kilka niespodzianek. Dziewczyna będzie musiała powalczyć o swoje szczęście, najpierw jednak... musi ocalić swe życie. Gorący temperament wplątać może bowiem w niejedną pułapkę.
Jeśli chciałabym podsumować książkę jednym zdanie użyłabym najprawdopodobniej powiedzenia "Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała.". Prawdą jest, iż zachowanie i temperament głównej bohaterki napędzają całą powieść. Villemo zostawia naprawdę odrobinę wymaganego minimum dla przypadku czy zdarzeń losowych, które zdają się być równie szalone, co pomysły dziewczyny. Przeświadczenie bohaterki, że bez jej ingerencji w każdą drobną i większą sprawę świat się zawali, doprowadzało mnie do szewskiej pasji przez większość powieści. Villemo to chyba postać z jednym z najbardziej przerośniętym ego, jaką kiedykolwiek spotkałam. O ile Saga o Ludziach Lodu przy ostatnich tomach potrzebowała prawdziwej iskry by rozpalić potencjał drzemiący w cyklu, teraz autorka nieco nadużyła swojej kreatywności i zwyczajnie przesadziła z serwowanym nam dobrodziejstwem.
Historia Villemo jeszcze się nie skończyła. Miała już swoje wzloty i upadki. Mam nadzieję doczekać się teraz dobrej powieści, która oszczędzi mi serwowanych w "Gorączce" dramatyzmów.
Jeśli chciałabym podsumować książkę jednym zdanie użyłabym najprawdopodobniej powiedzenia "Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała.". Prawdą jest, iż zachowanie i temperament głównej bohaterki napędzają całą powieść. Villemo zostawia naprawdę odrobinę wymaganego minimum dla przypadku czy zdarzeń losowych, które zdają się być równie szalone, co pomysły dziewczyny. Przeświadczenie bohaterki, że bez jej ingerencji w każdą drobną i większą sprawę świat się zawali, doprowadzało mnie do szewskiej pasji przez większość powieści. Villemo to chyba postać z jednym z najbardziej przerośniętym ego, jaką kiedykolwiek spotkałam. O ile Saga o Ludziach Lodu przy ostatnich tomach potrzebowała prawdziwej iskry by rozpalić potencjał drzemiący w cyklu, teraz autorka nieco nadużyła swojej kreatywności i zwyczajnie przesadziła z serwowanym nam dobrodziejstwem.
Historia Villemo jeszcze się nie skończyła. Miała już swoje wzloty i upadki. Mam nadzieję doczekać się teraz dobrej powieści, która oszczędzi mi serwowanych w "Gorączce" dramatyzmów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz