Siedzę w ogrodzie, otoczona dopiero co rozkwitającymi różami. Dookoła roznosi się zapach świeżo skoszonej trawy, a ptasie trele wpisują się w scenerię. W koszyku mam obłędnie pyszne polskie truskawki. Ach, to ci dopiero sielskie życie! I chociaż schowałam się w cieniu, to idąc za hasłem przewodnim tego numeru, witam słońce.
O poprzednim numerze Sielskiego Życia mogliście przeczytać tutaj. Lektura magazynu chyba powoli wpisuje się w moje nawyki, a sam proces stanowi małą celebrację sielskości i relaksu - odbywa się koniecznie na świeżym powietrzu, w ciszy i spokoju, nieśpiesznie. Miło jest wygospodarować w pędzie dnia takie chwile.
Wiedząc już, czego mogę się spodziewać w poruszanych tematach w magazynie, z niecierpliwością oczekiwałam nowego wydania dwumiesięcznika. Chyba najbardziej wciągającym i trafiającym do mnie artykułem w tym wydaniu jest tekst o turystyce doznaniowej. To temat bardzo mi bliski i po głębszej refleksji stwierdziłam, że wcale nieobcy. Bohaterzy artykułu, Magda i Janusz, zapewniają, że prawdziwie satysfakcjonującą podróżą jest ta, w której coś przeżywamy i doświadczamy. Nie wystarczy samo przebywanie w danym miejscu. I faktycznie, gdy o tym pomyślałam, wydaje mi się, że punktem, który najmocniej wszyscy zapamiętamy z naszej ostatniej wycieczki do Czech jest wspinaczka na wieżę, gdzie wszyscy mieliśmy nogi z galarety - no dobrze, oprócz mojej mamy, jej wysokości zupełnie nie ruszają. Ale to dopiero było przeżycie! Z pewnością będę w przyszłości starała się układać nasze podróże pod kątem turystyki doznaniowej.
Kolejnymi świetnie trafionymi artykułami były dla mnie te dotyczące zabawek z drewna i bibułkarstwa. Szczególnie ten ostatni zachęcił mnie by spróbować własnych sił i stworzyć coś prostego samej. Żałuję, że lata wcześniej nie uświadomiłam sobie niezwykłości rękodzieła, które kiedyś, dla naszych babć było często codziennością i nie nauczyłam się szydełkować. Moja babcia tworzyła bowiem niesamowite serwety na szydełku i z pewnością przekazałby mi tajniki tej sztuki, gdybym tylko wykazywała chęci.
Chciałam jeszcze dodać, że tan magazyn zupełnie nie wpisuje się w moje próby do życia w ramach minimalizmu. Przecież ja tych gazet nigdy nie wyrzucę! Proponowane tu aranżacje do ogrodów, które w większości da się zrobić samemu, są genialne! Cóż, magazyny będą musiały być chyba ze mną tak długo, aż doczekam się własnego domu z ogrodem, albo chociaż działeczki ogrodowej, by móc wprowadzić w życie te rozwiązania. Chociaż mówię to pół żartem, pół serio, naprawdę lubię raz na jakiś czas wrócić do jakiegoś artykułu, przeczytać fragment, czy przejrzeć przepisy. Ten magazyn to dla mnie wspaniałe źródło inspiracji.
Ten numer będzie na półkach jeszcze niecałe dwa tygodnie, dlatego kto nie czytał, a chce sięgnąć niech się śpieszy. Natomiast już 12 lipca czeka mnie prawdziwie wakacyjne wydanie magazynu, które z pewnością umili mi letni odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz