Image Map
Image Map

czwartek, 31 stycznia 2013

LITERATURA. Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz - Opinia




Krzyżacy – Henryk Sienkiewicz









Autor: Henryk Sienkiewicz
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 2008 (data przybliżona)
ISBN: 9788374356848
Liczba stron: 588











       Nie można zaprzeczyć, że znajomość lektur na egzaminie gimnazjalnym jest kluczowa. Pomimo całej niechęci i oporności, uczniowie nie mając wyjścia muszą się przełamać i zdobyć na przeczytanie wskazanej książki. Jednak czy negatywne nastawienie zawsze znajduje potwierdzenie w nieinteresujących historiach przedstawionych przez znaczących autorów, tworzących kanon lektur szkolnych?

 
       Polacy zawsze mieli na pieńku z Krzyżakami. Liczne wojny, spory, a także pokoje, urozmaicają nie raz lekcje historii, doprowadzając niezainteresowanych do szewskiej pasji. Jak wielu z nas zastanawiało się jednak jak wyglądało życie przeciętnego rycerza z czasów Władysława Jagiełły?


       Myślę jednak, że nietrafnością byłoby nazwanie Zbyszka z Bogdańca „zwykłym” rycerzem. Jego zapalczywość, lekkomyślność i honor tworzą postać barwną i wesołą, nie raz wpadającą w kłopoty i cudem ocalałą z opresji. To zdecydowanie najlepszy bohater tej lektury, w porównaniu z nieco mdłą Danuśką i brawurową Jagienką. Postacie te, nie raz namieszają, napędzając akcję i aranżując liczne wątki poboczne. Nie ukrywam jednak, że przy tej ilości stron fabuła jest bardzo rozciągnięta, a autor raczy nas przydługimi opisami. Znacznie wpływa to na całość postrzegania dzieła gdy przy kolejnym obrazowaniu krajobrazu, czytelnika najzwyczajniej ogarnia znudzenie. Dla nie jednego wpływ na ocenę powieści może być specyficzny styl Henryka Sienkiewicza. Osobiście, po jakimś czasie przywykłam do niego, jak też było w przypadku „Quo Vadis”. Nadaje on pewnego uroku i oryginalnego klimatu, który sobie cenię. Szczególnie przypadł mi do gustu sposób w jaki autor opisuje sprzedawców relikwii. Nie raz były to sceny całkiem zabawne, co rozluźniało atmosferę i dobrze wpływało na odbiorcę. Całość utworu postrzegam jako romantyczną opowieść idącą w parze z historią, która byłą tu czymś więcej, niż tylko tłem.

       Choć „Krzyżaków” z pewnością nie zaliczę do grona swoich ulubionych lektur, w przypadku musu sięgnięcia po książkę, polecam patrzeć na dobre strony. Skupianie się na wadach tylko utrudni nam czytanie.


Książka przeczytana w ramach styczniowej trójki e-pik, a także jako czwarta książka w wyzwaniu Z Półki







środa, 30 stycznia 2013

LITERATURA. Kochanice króla - Philippa Gregory - Opinia




Kochanice króla – Philippa Gregory






Autor: Philippa Gregory
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Tytuł oryginału: The Other Boleyn Girl
Seria/cykl wydawniczy: Cykl Tudorowski tom 2
Wydawnictwo: Książnica, Katowice
Data wydania: maj 2010
ISBN: 978-83-245-78-870
Liczba stron: 704








         Kultowa historia o sześciu żonach Henryka VIII wciąż nie słabnie na popularności. Liczne adaptacje filmowe, serialowe czy też literackie prześcigają się w barwnym przedstawianiu swego spojrzenia na minione czasy, by tylko zainteresować odbiorce.


         Jak wiele kobiet, które znacząco wpłynęły na dany kraj czy też kontynent potrafimy zliczyć? W porównaniu z mężczyznami, pokuszę się o stwierdzenie, że całkiem nie wiele. Myślę jednak, że Anne Boleyn możemy śmiało w nich uwzględnić. Jej wpływy na Henryka VIII na dobre zapisał się w historii, lecz to nie ona była dla mnie najciekawszą postacią tej książki.


         Czy można zarówno kochać jak i nienawidzić tą samą osobę? Anna i Maria Boleyn przekonały się o tym na własnej skórze. Ciężkie czasy, w których egoizm i poczucie obowiązku wobec rodziny ścigają się wzajemnie o miano najwyższego priorytetu, zmuszają je by stanąć po przeciwnej sobie stronie. Rywalizacja o względy króla, własne uczucia jak i również zazdrość stworzą mieszankę wybuchową gdy siostry będą musiały stanąć na planszy w grze toczonej przez ich rodzinę. Jednej z nich nie wystarczy tytuł zwykłego pionka, zechce więc zostać królową. I choć wszyscy dobrze znamy tą historię, Philippa Gregory porwie czytelnika w świat eleganckich sukni, wyrafinowanych intryg i wytwornych dworów, by ukazać nieznane dotąd walory opowieści.


         Miłą odskocznią od dotychczas czytanych przeze mnie książek była narracja pierwszoosobowa. Przy mniemaniu, iż to Anna Boleyn odegra pierwsze skrzypce w tej historii, zdziwiłam się, iż to jej siostra, Maria jest narratorem opowieść. Teraz jednak wiem, że była to świetna decyzja i w pewien sposób przedstawienie nowego, świeżego spojrzenia na ówczesną sytuację. Choć Maria w drugiej części książki schodzi na boczny plan w walce o przychylność króla, przyznaję, że jej historia wydaje się być znacznie ciekawsza niż podkreślane gdziekolwiek dzieje Anny. Sama historie nie tyle, co pokazuje dawny dwór angielski, ale przedstawia czasy i warunki, które zmuszały młode dziewczynki do bardzo szybkiego dorastania. Nie mogłabym oczywiście nie wspomnieć o ukazaniu więzi i relacji między trójką rodzeństwa, które zarówno sobie pomaga jak i jest dla siebie zgubieniem. Wspominałam już dawniej, że jestem absolutnym fanem przedstawiania jakichkolwiek relacji braterskich/siostrzanych, czy to negatywnych, czy to pozytywnych, a te ukazane przez autorkę, były naprawdę świetnie przedstawione, urozmaicające całość opowieści. Cenię to sobie, gdyż ogół akcji toczy się nieco wolno jak i również odczułam pewien nadmiar dramatyzmu. Pisarka co rusz przypomina nam „A ci jeśli się stanie x, a co jeśli y...?”. Nie wpłynęło to jednak znacząco na moją ocenę powieści, jest to raczej kwestią przyzwyczajenia do stylu autorki. Same zwroty akcji, których nie było nadmiernie dużo, zastępowali po części pojawiający się bohaterowie, którzy wprowadzali powiew świeżości do opowieści. Nadmienię jeszcze, że niezmiernie miło się czytało o miejscach, które miałam okazje zwiedzać (Windsor, Londyn) i obrazowanie ich sobie prawie pięćset lat temu. Nachodzi aż pokusa, na zainspirowanie wycieczki „Śladami dworu Henryka VIII”. Kto wie, może kiedyś nadarzy się taka okazja.


         „Kochanice króla” to z pewnością wyborna powieść historyczna, ukazująca wydarzenia w świeży sposób. Mimo swej obszerności, czyta się ją lekko, tak więc sądzę, iż w przyszłości powtórnie sięgnę po książki Philippy Gregory, nazywanej królową literatury dworskiej.  




Książka przeczytana w ramach styczniowej trójki e-pik, wyzwania Book-Trotter, a także jako trzecia książka z wyzwania Z Półki. W przyszłości postaram się by jedna książka nie zaliczała się do tak wielu wyzwań. 





niedziela, 20 stycznia 2013

LITERATURA. Saga o Ludziach Lodu - Margit Sandemo

Grafika Google





         „Saga o Ludziach Lodu” to licząca 47 tomów opowieść o walce potomków Tengela Złego z narzuconym przez niego dziedzictwem. Miłość, poświęcenie i przeciwstawianie się losowi to esencja historii stworzonej przez Margit Sandemo, którą pokochali czytelnicy.


         Ciężko wyrazić opinię o tak długiej serii, której każdy tom ma około 250 stron. Margit zbudowała zupełnie inny świat, prowadząc bohaterów przez wieki i ukazując ich najróżniejsze przygody. Sądzę jednak, że seria powinna być co najmniej o połowę krótsza. Odniosłam wrażenie, że przy niektórych tomach, autorka zapomniała o głównym wątku, jakim jest wspomniana walka z Tengelem Złym, a za bardzo skupiła się na przedstawianiu życia poniektórych bohaterów. Świetny klimat towarzyszący pierwszym częścią (w szczególności pierwszym czterem) z czasem zanika, a wraz z biegiem czasu, umieszczenie akcji w XX wieku, również nie do końca przypadło mi do gustu. Nie można jednak odmówić autorce pomysłowości, która praktycznie w każdym tomie czymś nas zaskakuje. Inspiracje wierzeniami czy też legendami również wyszły bardzo korzystnie. Nie wspomnę tu o rozległości wątków pobocznych i bohaterów, którzy w dużej mierze zdobyli moją sympatię.

         Podsumowując, choć patrząc ogółem na historie, może wydać się ona nie do końca zachęcająca, jednak poszczególne tomy są świetnymi opowieściami umiejącymi umilić wieczór. Dla wielbicieli sag skandynawskich „Saga o Ludziach Lodu” to pozycja obowiązkowa!

Nie wykluczam w przyszłości napisania opinii pozostałych tomach



W ankiecie, w której można było głosować na najlepszy tom „Sagi o Ludziach Lodu” zwyciężyły:

  1. Zauroczenie
  2. - Gorączka
    - Martwe wrzosy
  3. - Polowanie na czarownice
    - Grzech śmiertelny
    - Córka hycla
    - Zemsta
    - Demon i panna


A oto moja lista z wyróżnieniem na tomy: świetne, bardzo dobre, dobre i marne:

1. Zauroczenie (Trollbundet)
2. Polowanie na czarownice (Heksejakten)
    3. Otchłań (Avgrunnen)
    4. Tęsknota (Lengsel)
    5. Grzech śmiertelny (Dødssynden)
    6. Dziedzictwo zła (Den onde arven)
    7. Zamek duchów (Spøkelses-slottet)
    8. Córka hycla (Bøddelens datter)
    9. Samotny (Den ensomme)
    10. Zimowa zawierucha (Vinterstorm)
    11. Zemsta (Blodhevn)
    12. Gorączka (Feber i blodet)
    13. Ślady Szatana (Satans fotspor)
    14. Ostatni rycerz (Den siste ridder)
    15. Wiatr od Wschodu (Vinden fra øst)
    16. Kwiat wisielców (Galgeblomsten)
    17. Ogród śmierci (Dødens have)
    18. Dom upiorów (Bak fasaden)
    19. Zęby smoka (Dragens tenner)
    20. Skrzydła kruka (Ravnens vinger)
    21. Diabelski Jar (Djevlekløften)
    22. Demon i panna (Demonen og jomfruen)
    23. Wiosenna ofiara (Våroffer)
    24. Martwe wrzosy (I jordens dyp)
    25. Anioł o czarnych skrzydłach (Engel med svarte vinger)
    26. Dom w Eldafjord (Huset i Eldafjord)
    27. Skandal (Skandalen)
    28. Lód i ogień (Is og ild)
    29. Miłość Lucyfera (Lucifers kjærlighet)
    30. Bestia i wilki (Utysket)
    31. Przewoźnik (Fergemannen)
    32. Głód (Hunger)
    33. Demon nocy (Nattens demon)
    34. Kobieta na brzegu (Kvinnen på stranden)
    35. Droga w ciemnościach (Vandring i mørket)
    36. Magiczny księżyc (Trollmåne)
    37. Miasto strachu (Skrekkens by)
    38. Urwany ślad (Skjulte spor)
    39. Nieme głosy (Rop av stumme røster)
    40. Więźniowie czasu (Fanget av tiden)
    41. Góra Demonów (Demonenes fjell)
    42. Cisza przed burzą (Stille før stormen)
    43. Odrobina czułości (Et streif av ømhet)
    44.Fatalny dzień (Den onde dagen)
    45. Książę Czarnych Sal (Legenden om Marco)
    46. Woda Zła (Det svarte vannet)
    47. Czy jesteśmy tutaj sami? (Er det noen der ute?)



Margit Sandemo - Grafika Google




środa, 16 stycznia 2013

DRUGIE URODZINY, FACEBOOK, PODSUMOWANIE ROKU 2012!

Grafika Google




         Wraz z 15 stycznia minął mój drugi rok w blogosferze, a także drugi rok działalności mego bloga. Chciałabym podziękować wszystkim osobą zaglądającym tutaj i komentującym, gdyż jest to nieporównana motywacja!


         Z okazji tych drugich urodzin, chciałabym oznajmić, że rusza także facebook bloga „z-nosem-w-książce.blogspot.pl”, więc zachęcam wszystkich do polubienia!






         Nadmienię dodatkowo, że w najbliższym czasie pojawi się na blogu pewna niespodzianka...



        Wspólnie z postem celebrującym drugie urodziny bloga pojawić miało się podsumowanie 2012 roku. Choć minęły tylko dwa tygodnie, osobiście odnoszę wrażenie, że to już chyba więcej niż trzy miesiące. A sam 2013 rok zaczął się bardzo pozytywnie pod względem czytelniczym.


        W 2012 roku przeczytałam 39 pozycji, o łącznej ilości storn 11223 co daje jakieś 31 stron dziennie. Jest to dla mnie zadowalający wynik, aczkolwiek w 2013 roku oczekuję wyższego. Na blogu pojawiło się 45 postów, z czego 30 było opiniami. Daje to więc jakieś 67%. W przeliczeniu miesięcznie pojawiało się 3,75 posta. To znaczna poprawa w porównaniu z 2011 rokiem. Z 39 książek przeczytanych, zrecenzowanych zostało 29, co daje jakieś 74%.

        Chciałabym wyróżnić kilka książek przeczytanych przeze mnie w 2012 roku z podziałem na trzy grupy.


         W pierwszej grupie znajduje się tylko jedna powieść. Wyróżniłam ją ze względu na refleksje jakie ze sobą niosła i po części zmiany jakie wniosła w mój pogląd na niektóre tematy, a jest to:



         W drugiej grupie pragnę wyróżnić książki, których czytanie było dla mnie nie tylko przyjemnością ale także wyzwaniem. Niosły ze sobą mniejszy bądź większy przekaz, ale zaabsorbowały mnie na całej listy. Są to:



         W ostatniej już grupie chce przedstawić powieści, które czytałam w ramach relaksu i w zupełności spełniły swą powinność. Są to:


         Nie żałuję żadnej książki przeczytanej w 2012 roku (nawet lektury!) i żywię nadzieję, że tak też będzie w bieżącym już roku.

         Żegnam się z wami sama mając głowę pomysłów na trzeci rok blogowania. A za niedługo pojawi się post związany z wyzwaniami, recenzja zbiorcza „Sagi o Ludziach Lodu”, a także wspomniana już NIESPODZIANKA.  

sobota, 12 stycznia 2013

LITERATURA. Gra o tron - George Martin - Opinia


Gra o tron – George Martin






Autor: George R. R. Martin
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Tytuł oryginału: A Game of Thrones
Seria/cykl wydawniczy: Pieśń Lodu i Ognia - Tom I
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Data wydania: kwiecień 2011
ISBN: 978-83-7506-729-3
Liczba stron: 844









         O serialu na podstawie „Pieśni Lodu i Ognia” słyszałam już spory szmat czasu temu. Pierwszy jego odcinek obejrzałam podczas dwutygodniowego pobytu w Niemczech... i tak wciągnęłam się w całą historię, że do końca wyżej wspomnianych dwóch tygodni skończyłam dwa sezony. Jak mogłabym więc, prędzej czy później, nie sięgnąć po książkę?

         Tam gdzie toczy się gra o tron można zwyciężyć lub zginąć. Kruchy pokój nie może trwać wiecznie i po latach od obalenia Szalonego Króla, Aerysa Targaryena, lordowie znów zaczynają walkę o władzę. I gdy wszyscy skupiają swą uwagę na południu, nikt nie zdaje się zauważać, że z północy nadciąga zima.

         Nie ukrywam faktu, iż po obejrzeniu serialowej adaptacji powieści, postawiłam „Grze o tron” wysoko poprzeczkę. Tak to zazwyczaj bywa, że pierwowzór bije na głowę wszystkie późniejsze jego interpretacje.
Niezaprzeczalną mocną stroną powieści, są jej liczni bohaterowie i rozdziały ukazywane z różnych perspektyw. Autor uniknął nużących, powtarzających się fragmentów przy przedstawianiu wydarzeń z wielu punktów widzenia. Mimo to odniosłam wrażenie, że same postacie nie tworzą historii, a są jedynie aktorami biorącymi w niej udział. Na szczęście, tyczyło się to tylko pierwszej połowy powieści. Nie oparłam się także wrażeniu, że było tu... mało dialogów. Nie uważam tego jednak za wadę, za zaletę jednakże również bym tego nie policzyła. Sama historia, choć dla mnie już znana, pochłonęła mnie od nowa, dzięki czemu czytało mi się zadziwiająco szybko. W porównaniu z serialem, ociosane wydały mi się wątki Daenerys. W pierwszej połowie książki zbrakło mi nieco samych uczuć Dany, ukazania jej rozterek, pragnień czy trwóg, a nie jedynie przedstawienia wydarzeń, w których uczestniczyła. Pozytywnie zaskoczyły mnie za to rozdziały małego Brana, które stały się moimi ulubionymi, a on sam urzekł mnie w swej dziecinnej niewinności i w pewnym stopniu równocześnie hardości, do której zmusiły go okrutne czasy. Przyznać muszę, że Martin jest dla mnie mistrzem w doborze dramatyzmu. Jest go idealna porcja, nadająca nastrój, a jednak nie przesadzając. Całokształtu dopełniły świetnie dobrane metafory i porównania. Mimo to, przez spory czas towarzyszyło mi uczucie, że czegoś tu zabrakło. Czegoś, czym można by było się zachłysnąć. Uczucie to znikło wraz z nadejściem dwóch ostatnich rozdziałów, które były bezsprzecznie fenomenalne.

         Choć lubię sobie czasem ponarzekać, „Grę o tron” uważam za świetną powieść, której warto poświęcić dłużą chwile. Książka niesie ze sobą zarówno mroźny klimat Winterfell jak i uczucie przepychu, towarzyszące na każdym kroku w Królewskiej Przystani. Warto dać się porwać historii krwawych losów Siedmiu Królestw i ich mieszkańców.


Książka przeczytana w ramach wyzwania styczniowej trójki e-pik, a także druga książka w ramach wyzwania z półki





niedziela, 6 stycznia 2013

LITERATURA. Spóźniony stos



Święta już za nami, a u mnie w tle choinka. Co prawda nie ma tu pozycji, które wpadły w moje ręce przy okazji Wigilii, prezentuję wam jednak drobny, spóźniony stos, jeszcze przed świąteczny. 


Od dołu:

- "Tajemniczy ogród" -  Frances Hodgson Burnett
- "Jeden dzień" - David Nicholls - pożyczone od mamy
- Youcat Polska
- "1Q84. Tom2" - Haruki Murakami - kupione W Matrasie
- "Niemcy" - Leon Kruczkowski - aktualna lektura
- "Tajemnica gwiazdkowego puddingu" - Agata Christie - także Matras
- Ewangelia 2013

sobota, 5 stycznia 2013

LITERATURA. Ostatnia spowiedź - Nina Reichter - Opinia




Ostatnia spowiedź – Nina Reichter








Autor: Nina Reichter
Tytuł oryginału: Letzte Beichte
Seria/cykl wydawniczy: Ostatnia spowiedź. Tom 1
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: listopad 2012
ISBN: 978-83-7722-500-4
Liczba stron: 380










        Jak to się dzieje, że ktoś poznany zupełnie przypadkowo może stać się nam najbliższą osobą na świecie? I jak wiele można osobie tej wybaczyć? I ostatecznie, czy powinniśmy kierować się głosem serca czy rozsądku?

         Ally nigdy nie prosiła by znów mogła przeżyć gorącą, namiętną miłość. Chłopak, którego wybrała dla niej rodzina, wydawał się być najbezpieczniejszą decyzją. Nie czuła szczęścia i nie pragnęła go. Do czasu, aż przypadkiem spotkała je nocą na lotnisku w Bratysławie.

         Sceptyczne nastawienie przy książkach z wysoką oceną jest dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Wiele z nich okazało się zwyczajnie nie książkami dla mnie, bo w końcu ilu czytelników tyle opinii. O słodki losie, jak dobrze, że tym razem nie doczekałam się rozczarowania!

         Książka nie wciąga czytelnika. Ona go pochłania. Oderwanie się od niej uważam za praktycznie niemożliwe i gratuluję się tym, którym się to udało. Najbardziej zadziwiło mnie jednak, jak mocno przejmowałam się losami bohaterów. W innych romansach jakie dotychczas czytałam, najczęściej obierałam rolę zwykłego obserwatora, patrzącego na wydarzenia z boku. Jednak, nie w tym przypadku. Każdy wzlot i upadek bohaterów przeżywałam osobiście. Śmiałam się wraz z nimi i wraz z nimi płakałam. Wszystkie barwne postacie i szybko tocząca się akcja nie pozwoliły się mi nudzić. Jeśli chodzi o samych bohaterów, przyznam że najbardziej urzekło mnie przedstawienie relacji między braćmi Rothfeld. Od kiedy pamiętam, mam słabość do historii gdzie czy to głównym, czy pobocznym wątkiem jest braterska wieź. Samych wątków pobocznych jest tutaj niewiele, ale za to główna historia jest bardzo dobrze rozwinięta. Miłośnicy fantastyki uznaliby zapewne, zwroty akcji za mało zaskakujące, jednak jak na romans, jest ich dostateczna ilość i są na dobrym poziomie. Nie narzekam także na język. Świetnie wpisuje się w klimat historii, jest lekki i niewymuszony. Muszę jednak dodać, że zarówno wzruszająca jak i rozbawiająca historia, nie nadaje się dla kogoś kto przedtem nie miał większej styczności z romansami. Mogłaby być odebrana jako przesłodzona i kiczowata. Dla tak niepoprawnego romantyka jak ja, była darem od losu. Jedynym, na co chciałabym sobie ponarzekać, to zakończenie. Bo to naprawdę okrutne zakończyć pierwszy tom w tak trzymający w napięciu momencie i kazać nam czekać na kontynuacje. Choć zaliczam się do grona osób raczej cierpliwych, nie mam zupełnego pojęcia jak uda mi się dotrwać do premiery drugiego tomu.

         Lubiącym się w takich klimatach, z czystym sumieniem i najszczerzej mogę polecić „Ostatnią spowiedź”. Ja sama, sięgnę po nią zapewne jeszcze nie raz, gdy będę mieć gorszy dzień, by znów zatracić się w magicznej historii jaką stworzyła Nina Reichter. 


         Darmowy fragment książki możecie przeczytać pod TYM LINKIEM.

         Serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzencki książki.